Stany Zjednoczone przeprowadziły w nocy test tarczy rakietowej. Próba jednak się nie powiodła. Z Wysp Marshalla, leżących na Pacyfiku około 7000 kilometrów od wybrzeży Kalifornii, został wystrzelony pocisk dalekiego zasięgu. Przeciwrakieta miała go przechwycić i zestrzelić. Niestety, nie trafiła w cel.

Agencja Obrony Rakietowej nie wyjaśnia szczegółowo, dlaczego test zakończył się fiaskiem. Przyznała jedynie, że test nie powiódł się z powodu błędnego działania radaru naprowadzającego.

Pocisk został skutecznie wystrzelony około godziny 15.40 (3.40 polskiego czasu) - napisano w komunikacie Agencji Obrony Rakietowej. Sześć minut później wystrzelono GBI (Ground-Based Interceptor, czyli Pocisk Przechwytujący wystrzeliwany z ziemi) z bazy Vandenberg w Kalifornii. Obie rakiety leciały normalnym kursem zgodnie z planem. Radar jednak nie zachował się tak, jak zaplanowano.

Warte 900 milionów dolarów urządzenie pracujące w paśmie X, umieszczone jest na specjalnej pływającej platformie, przypominającej nieco platformę naftową. Jego zadaniem jest poszukiwanie, wykrywanie i śledzenie wrogich rakiet, a także określanie, które z nadlatujących obiektów to rzeczywiste głowice, a które są jedynie atrapami lub fragmentami rakiety. O radarze mówiło się, że wykryje lot piłki tenisowej z odległości prawie 5 tysięcy kilometrów… Tym razem, jak widać nie było tak dobrze.

Agencja Obrony Rakietowej zapowiada śledztwo, które ma wyjaśnić, dlaczego próba się nie powiodła.

Missile Defence Agency