Departament Sprawiedliwości USA wystąpił do sędziego federalnego o odrzucenie pozwu złożonego przeciwko byłemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi w związku z rozpędzeniem demonstracji koło Białego Domu. Protestowano wówczas przeciw rasizmowi i brutalności policji.

Administracja prezydenta Joe Bidena wystąpiła o oddalenie pozwu, który został złożony przez Amerykański Związek Swobód Obywatelskich (ACLU), a także inne ugrupowania. Wymierzony był przeciwko Trumpowi, jego generalnemu prokuratorowi Williamowi Barrowi oraz innym urzędnikom. Zarzucano im podjęcie decyzji o użyciu siły 1 czerwca 2020 roku wobec tłumu protestujących pokojowo przeciwko rasizmowi i brutalności policji. Do masowych demonstracji doszło w całej Ameryce w następstwie zabicia przez policjanta z Minneapolis czarnoskórego George’a Floyda w trakcie jego aresztowania.

Autorzy pozwu domagali się orzeczenia stwierdzającego, że Trump, Barr i inni urzędnicy naruszyli konstytucyjne prawa demonstrantów.

Prawnicy Ministerstwa Sprawiedliwości w obecnej administracji, na których powołuje się dziennik "Washington Post" argumentowali, że Trump i inni urzędnicy amerykańscy powinni być chronieni przed pozwami cywilnymi w sprawie działań policji podejmowanych dla ochrony prezydenta i zabezpieczenia otoczenie w którym się porusza.

Agencja Reutera przypomniała, że agenci federalni na koniach użyli 1 czerwca ub. roku gazu łzawiącego w celu usunięcia uczestników protestu z placu Lafayette w pobliżu Białego Domu. Dzięki temu Trump mógł zrobić sobie zdjęcie na tle pobliskiego kościoła z egzemplarzem Biblii w ręce. Pożar wzniecony podczas wcześniejszych protestów spowodował niewielkie zniszczenia w tej świątyni.

W ubiegły poniedziałek prawnicy Trumpa wezwali w oddzielnej sprawie sędziego federalnego do odrzucenia pozwu przeciwko niemu. Złożył go demokratyczny członek Izby Reprezentantów Eric Swalwell, zaangażowany wcześniej w sprawę impeachmentu byłego prezydenta.

Adwokaci argumentowali, że prezydent ma absolutny immunitet od pozwów cywilnych dotyczących jego oficjalnych działań w czasie sprawowania urzędu. Przekonywali, że Trump miał prawo wezwać Kongres, by podjął korzystne dla niego decyzji w sprawie liczenia głosów wyborczych, jak też naciskać, by uchwalił ustawy, które popierał.