​Na ulice Paryża wyszli lekarze, prawnicy i piloci linii lotniczych, by zaprotestować przeciw reformie systemu emerytalnego. W całej Francji przedstawiciele sektora finansów publicznych manifestowali swój sprzeciw wobec planów redukcji zatrudnienia.

Prawnicy w togach, lekarze w białych kitlach i piloci w mundurach przemaszerowali przez centrum Paryża, by zaprotestować przeciw planowanej przez rząd prezydenta Francji Emmanuela Macrona reformie systemu emerytalnego, polegającej na jego ujednoliceniu. Obecnie składają się na niego 42 odrębne systemy.

Zdaniem Macrona nowy, uproszczony system będzie klarowny i sprawiedliwy, ale przedstawiciele niektórych zawodów oceniają, że stracą na tej reformie.

Przeciw modyfikacji systemu strajkowali już w piątek pracownicy transportu miejskiego, co doprowadziło do paraliżu miasta. Nie działało 10 z 16 linii paryskiego metra, a na dwóch kolejnych liniach pociągi jeździły tylko w godzinach szczytu.

W poniedziałek w 11 departamentach Francji na ulice wyszli również pracownicy urzędów skarbowych i innych publicznych instytucji finansowych, którzy przeciwni są dalszym redukcjom zatrudnienia w ich sektorach.

Resort ds. wydatków publicznych ma zamiar zlikwidować 5,8 tys. miejsc pracy w latach 2020-2022. W Paryżu, Strasburgu, Lille i nawet na Korsyce demonstrowały grupy pracowników liczące od kilkudziesięciu do około 200 osób. W stolicy około 200 osób manifestowało przed siedzibą resortu.

Minister ds. wydatków publicznych Gerald Darmanin postanowił przedłużyć do końca roku konsultacje dotyczące między innymi zamykania urzędów skarbowych.

W czwartek premier Francji Edouard Philippe zapowiedział, że w związku z protestami dotyczącymi reformy emerytalnej z uwagą wysłucha zdania związkowców i głosu opinii publicznej, jednak, bez względu na efekty rozmów, zamierza doprowadzić do przeprowadzenia reformy.