"Sarko Boy, zmiataj stąd!", "Francja won!" - pod takimi hasłami organizowane są antyfrancuskie protesty w Tunezji. Tłumy żądają dymisji kontrowersyjnego ambasadora Francji, który zadarł z tamtejszymi dziennikarzami - informuje korespondent RMF FM Marek Gładysz.

Nowy ambasador, 41-letni Boris Boillon, który wcześniej był doradcą Sarkozy'ego, sam siebie nazywa "Sarko Boyem". Wyjaśnia, że uprawia politykę w tym samym stylu co jego mistrz. Zaczął od pozowania do zdjęć w kąpielówkach na plaży, później na pierwszej konferencji prasowej wyzwał tunezyjskich dziennikarzy od "głupków" i "debili". Tak Boillon zareagował, kiedy media pytały go "dlaczego Paryż do ostatniej chwili wspierał znienawidzonego w Tunezji byłego prezydenta Ben Alego i robił interesy z jego bliskim otoczeniem".

"Sarko Boy" zapomniał, iż Tunezja nie jest już francuskim protektoratem - oburzają się tłumy, które od tego czasu codziennie protestują przed ambasadą. Paryscy komentatorzy alarmują, że - przez głupotę - francuska dyplomacja doszczętnie skompromitowała się w byłej kolonii i straciła tam historyczne wpływy.