Przed sądem w Moskwie rozpoczął się proces sióstr, które zamordowały śpiącego ojca. Twierdzą, że to była samoobrona. Zmówiły się, bo ojciec latami się nad nimi znęcał i wykorzystywał seksualnie. Ich historia uważana jest przez wielu Rosjan za symbol prawnego przyzwolenia na przemoc domową w tym kraju.

Przed moskiewskim sądem ruszył proces dwóch z sióstr. Proces trzeciej z nich będzie toczył się osobno, ponieważ w chwili popełnienia zbrodni była nieletnia. Grozi jest pobyt w zakładzie psychiatrycznym, jej starszym siostrom 20 lat więzienia.

17-letnia Maria, 18-letnia Angelina i 19-letnia Kristina przyznały się do zabicia ojca w lipcu 2018 roku. Odczekały, aż zaśnie i pozbawiły go życia uzbrojone w nóż, młotek oraz gaz pieprzowy. Podczas sekcji zwłok stwierdzono, że mężczyzna miał 30 ran klatki piersiowej.

Podczas dochodzenia siostry mówiły o trwającej lata gehennie. Były przez ojca wykorzystywane i maltretowane. W akcie oskarżenia widnieje potwierdzenie. Mowa jest o tym, że dziewczęta były praktycznie więzione i poddawane przemocy porównywalnej z torturami. Mimo to prokurator postawił im zarzut zabójstwa w premedytacją.

Obrońca sióstr chce ich uniewinnienia, utrzymując, że działały w akcie samoobrony.

Przemoc domowa w Rosji - nie przestępstwo a "problem rodzinny"

Los trzech sióstr poruszył rosyjskie społeczeństwo. W obronie dziewcząt przez kraj przetoczyło się wiele manifestacji. Władze są oskarżanie o pobłażanie sprawcom przemocy domowej. Zgodnie z prawem oprawcom grozi jedynie kara grzywny i najwyżej dwa tygodnie więzienia. Prace nad zaostrzeniem przepisów trwają od lat.

Przyzwolenie na przemoc płynie także ze strony cerkwi. Wiosną, podczas społecznej kwarantanny spowodowanej koronawirusem, jeden z biskupów kościoła ortodoksyjnego apelował do kobiet, by unikały konfliktowych sytuacji w domach i przestały krytykować swoich mężów.

Rosyjska policja rzadko interweniuje podczas domowych awantur. Tak też było w rodzinie sióstr Chaczaturian. Ich matka, także maltretowana, kilka razy kontaktowała się w tej sprawie z policją. Na policję wydzwaniali sąsiedzi. Na nic. Kobieta uciekła od męża-tyrana, pozostawiając przy nim córki, które miały absolutny zakaz kontaktowania się z matką.