Senat Włoch zdecydował o wygaśnięciu mandatu parlamentarnego byłego premiera Silvio Berlusconiego jako osoby prawomocnie skazanej. Berlusconi jeszcze przed głosowaniem stwierdził, że jest to "dzień żałoby dla demokracji".

Decyzja izby wyższej oznacza koniec parlamentarnej kariery przywódcy centroprawicy po 20 latach jego politycznej działalności. W najbliższym czasie będzie musiał odbyć karę, którą mu wymierzono. Z racji wieku nie pójdzie do więzienia, lecz przejdzie resocjalizację, prawdopodobnie poprzez pracę społeczną.

Za pozbawieniem 77-letniego byłego szefa rządu i lidera centroprawicy mandatu senatora głosowali parlamentarzyści izby wyższej z dwóch największych ugrupowań - centrolewicowej Partii Demokratycznej i Ruchu Pięciu Gwiazd. Przeciwko byli senatorowie centroprawicy, wśród nich także ci, którzy ostatnio opuścili szeregi partii Berlusconiego i założyli własne ugrupowanie.

Wraz z mandatem Berlusconi stracił immunitet i prawo do kandydowania do parlamentu przez 6 lat.

Przed głosowaniem przed rzymską rezydencją byłego premiera zorganizowano manifestację jego zwolenników. Przybyli na nią politycy reaktywowanej niedawno jego pierwszej partii, Forza Italia, i jej sympatycy.

Zwracając się do nich tuż przed głosowaniem, Berlusconi nazwał środę "gorzkim dniem żałoby dla demokracji". Mówił, że w żadnym demokratycznym kraju żaden przywódca polityczny nie był tak "prześladowany".

Wyrok w sprawie praw telewizyjnych woła o pomstę do nieba i pomstę ze strony ludzi - powiedział. Jego zdaniem wyrok został wydany na podstawie "domysłów", "bez żadnych faktów, dokumentu czy świadków".

(abs)