Co najmniej pięć osób nie żyje po przejściu przez Koreę Południową tajfunu Dianmu. W stołecznym Seulu pierwszy raz od dziewięciu lat odnotowano ofiary śmiertelne ulewnych deszczy - podaje agencja EFE.

Na północnym zachodzie Seulu utopiły się dwie osoby, które próbowały przejść przez wezbraną rzekę, a w dzielnic Mapo, w zachodniej części stolicy, zmarł taksówkarz, uwięziony na zalanej drodze. W portowym mieście Busan, na północnym wschodzie kraju, dziennikarz lokalnej stacji telewizyjnej wpadł do wody z molo, gdy robił reportaż na temat nadchodzącego tajfunu. Piątą ofiarą śmiertelną Dianmu jest 53-letni kierowca. W wyniku ulewnych deszczy jego samochód spadł w przepaść na południu kraju.

Tajfun, który z samego rana nawiedził południowe wybrzeże kraju, wywołał ulewne deszcze i silne wiatry. Zalane zostały setki domów, odwołano także ponad 70 lotów oraz ok. 100 rejsów promów.