Rosyjski biznesmen, Aleksander Perepilichny, mógł zostać otruty. To sugestie ekspertów biorących udział we wstępnej fazie sądowego dochodzenia w tej sprawie, które odbywa się w Wielkiej Brytanii.

Rosjanin zmarł trzy lata temu, podczas joggingu, niedaleko swego domu w hrabstwie Surrey. Był koronnym świadkiem w sprawie dotyczącej przestępstw podatkowych rosyjskich urzędników.

Początkowo policyjne śledztwo nie uznało śmierci Perepilichny’ego za podejrzaną. Według obowiązującej na Wyspach procedury, sprawa przekazana została koronerowi.

Najnowsze badanie toksykologów, które przedstawiono podczas rozprawy, stwierdziły obecność w żołądku zmarłego Rosjanina śladów substancji o nazwie gelsemium. Jest ona wyjątkowo trująca. Może spowodować konwulsje i paraliż, a występuje wyłącznie w roślinach rosnących na terenie Chin. Zdaniem niektórych ekspertów, roślina ta wykorzystywana jest przez zabójców działającym w tym kraju oraz w Rosji.

Mieszkający od 2009 roku w Wielkiej Brytanii biznesmen zgodził się zeznawać w sprawie dotyczącej przestępstw podatkowych na sumę 240 milionów dolarów. Mieli się ich dopuścić rosyjscy urzędnicy i członkowie rosyjskiej mafii. Przekazał on obciążające dokumenty szwajcarskiemu wymiarowi sprawiedliwości, który zajmował się tą sprawą. Zwierzył się swoim przyjaciołom, że otrzymywał po tym listy z pogróżkami. Z uwagi na najnowsze ustalenia toksykologów, sąd przerwał rozprawę i zlecił dalsze badania.

(mpw)