Co najmniej 15 osób zabiła dzisiaj syryjska armia w oblężonym od pięciu dni w Rastan na zachodzie kraju - poinformowali obrońcy praw człowieka. W mieście od niedzieli trwa krwawa operacja wojskowa, zatrzymano już 200 osób.

Według Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych, które dokumentują obecne protesty społeczne przeciwko prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi, w ciągu ostatnich pięciu dni w Rastan śmierć poniosło co najmniej 58 osób.

Szef Krajowej Organizacji na rzecz Praw Człowieka w Syrii Ammar Kurabi oraz adwokat Razan Zajtuna powiedzieli agencji Reutera, że mają listę nazwisk 11 ludzi zabitych w czwartek przez snajperów i siły bezpieczeństwa, które szturmowały 60-tysięczne miasto i wprowadziły w nim godzinę policyjną.

Jak twierdzi broniąca praw człowieka organizacja Human Rights Watch (HRW), w Syrii można mówić o zbrodniach przeciwko ludzkości. Zdaniem HRW, Rada Bezpieczeństwa ONZ powinna nałożyć na Damaszek sankcje, a jeśli to nie wystarczy - pozwać przed Międzynarodowy Trybunał Karny.

Trwające od 18 marca w Syrii protesty społeczne są najpoważniejszym jak dotąd politycznym wyzwaniem dla prezydenta Asada, który w 2000 roku przejął najwyższy urząd w państwie po swym zmarłym ojcu Hafezie el-Asadzie, sprawującym dyktatorskie rządy przez 30 lat.

Reżim tłumi protesty siłą, przy użyciu wojska i czołgów, nie reagując na głosy oburzenia z zagranicy i międzynarodowe sankcje nałożone na najważniejszych funkcjonariuszy państwowych. Jak się szacuje, dotychczasowe represje pociągnęły za sobą ponad tysiąc ofiar śmiertelnych.