Prezydent Francji Nicolas Sarkozy domaga się surowej kary dla protestujących, którzy w sobotę w Strasburgu podpalili hotel i starli się z policją podczas szczytu NATO, odbywającego się w tym mieście. W wyniku zamieszek aresztowano około trzystu osób, 49 zostało lekko rannych.

To nie do pomyślenia, że ludzie decydują się wziąć udział w pokojowej manifestacji uzbrojeni w siekiery i łomy i wyładowują swój gniew na urzędnikach publicznych, którzy wykonują jedynie swoją pracę - skomentował zajścia oburzony Nicolas Sarkozy. Chciałbym, by chuligani zostali ukarani z największą surowością - dodał.

Zdaniem policji, na ulice Strasburga wyszło w sobotę około 10 tysięcy protestantów, organizatorzy manifestacji mówią jednak o 30 tysiącach uczestników. Grupa kilkudziesięciu najbardziej radykalnych bojowników antynatowskich obrabowała stację benzynową i podpaliła kilka budynków, między innymi były posterunek kontroli granicznej, aptekę, informację turystyczną i hotel Ibis. Do chwili przybycia na miejsce straży pożarnej przez dłuższy czas nad miastem unosił się gęsty czarny dym. Służby ratunkowe nie odnotowały żadnych ofiar pożarów.