W Mińsku rozpoczął się proces Władimira Niekliajewa, poety i byłego kandydata opozycji w wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku. Jest on oskarżony o organizację i przygotowywanie działań poważnie naruszających porządek publiczny. Maksymalna możliwa kara to trzy lata więzienia.

Orócz Niekliajewa, na ławie oskarżonych zasiadają trzej działacze kierowanego przez niego ruchu "Mów Prawdę!": Aleksander Fiaduta, Andrej Dmitrijew i Siergiej Wazniak, a także: wiceszefowa opozycyjnej organizacji młodzieżowej Młody Front Nasta Pałażanka i inny były kandydat opozycji w wyborach Witalij Rymaszewski.

Niekliajew na sali zwrócił się do zgromadzonych, odpowiadał też na pytania dziennikarzy. Mówił, że opozycja nie była gotowa do wydarzeń w wieczór wyborczy 19 grudnia, czyli stłumienia demonstracji opozycji i aresztowania jej liderów. Według niego nie było to też korzystne dla prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

Jak mówił, kiedy po wyborach trafił do aresztu śledczego KGB, zastanawiał się przede wszystkim nad tym "co się stało, dlaczego tak się stało, (...) kto postawił Białoruś w takiej sytuacji?".

To znaczy, że jest jakaś trzecia siła - wskazał Niekliajew. Ocenił, że dziś Białoruś jest najbardziej zagrożona od czasu, kiedy uzyskała niepodległość. Kto to zrobił? To powinniśmy wyjaśniać w sądzie! - oznajmił były kandydat.

O pobycie w areszcie mówił, że był najtrudniejszy pod względem psychicznym. Potwierdził, że zatrzymanych traktowano tak, jak opisywał inny były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz, któremu udało się uciec z Białorusi. Niekliajew wskazał, że Michalewicz należy do innego, młodszego pokolenia, a dla niego samego to traktowanie nie było nieoczekiwane.

Andrej Dmitrijew powiedział, że nie można mieć żadnych oczekiwań co do procesu. Sądy pełnią na Białorusi rolę polityczną i z tego powodu nie mogę przewidzieć, jaka będzie decyzja polityczna wobec mnie osobiście i wobec innych uczestników procesu - powiedział.

Dodał, że niejednokrotnie w ciągu ostatnich miesięcy swoją opinię na temat wydarzeń na Białorusi wyraziły kraje Unii Europejskiej. Jestem wdzięczny za poparcie z ich strony, to jest bez wątpienia ważne, ale nie przeceniam znaczenia tego poparcia dla tej konkretnej sprawy i konkretnych decyzji - mówił koordynator kampanii "Mów Prawdę!".

Niekliajew został pobity przez nieznanych - i dotąd nie wykrytych - napastników w wieczór wyborczy, jeszcze przez demonstracją opozycji. Trafił do szpitala, skąd zabrali go również niezidentyfikowani ludzie. 20 grudnia Łukaszenka ogłosił na konferencji prasowej, że były kandydat jest w areszcie. Później na Niekliajewa nałożono areszt domowy, w jego mieszkaniu stale przebywa dwóch pracowników KGB.