4 lata spędzi w więzieniu sierżant Aleksander Siwakow – student uczelni wojsk pancernych pod Czelabińskiem. W noc sylwestrową zmusił szeregowca Andrieja Syczowa do kucania przez 3 godziny. Niższy rangą żołnierz poważnie z tego powodu zachorował – lekarze musieli amputować mu obie nogi.

Zdarzenie wstrząsnęło Rosją na początku roku i zachwiało nawet fotelem ministra obrony. Wtorkowy wyrok przeszedł jednak bez większego echa. Dlaczego?

Cała historia w ogóle mogła pozostać niezauważona, gdyby na początku roku nie doszło do wojny kremlowskich „buldogów pod dywanem”. Jedna z kremlowskich frakcji próbowała bowiem obalić ministra obrony Siergieja Iwanowa. Przypadek Syczowa był pretekstem do uruchomienia propagandowej machiny. O drastycznych przypadkach fali zaczęły pisać wszystkie większe gazety, mimo że wcześniej nikt specjalnie nie zwracał uwagi na doniesienia obrońców praw człowieka o tym, że co roku w armii ginie kilkuset żołnierzy z powodu znęcania się nad nimi.

Obecnie „działania wojenne” na Kremlu zostały wstrzymane. Dlatego sierżant Siwakow otrzymał łagodny wyrok i nikt nawet nie myśli o pociągnięciu do odpowiedzialności jego dowódców.