Co najmniej 50 osób zginęło, a ponad sto zostało rannych w wyniku trzęsienia ziemi, do którego doszło wczoraj wieczorem na północy Indii i w Nepalu. Wstrząsy o sile 6,9 w skali Richtera były odczuwalne nawet w indyjskiej stolicy Delhi. Według amerykańskiej służby geologicznej USGS, epicentrum znajdowało się ok. 60 km na północny zachód od Gangtok, stolicy indyjskiego stanu Sikkim, a ognisko wstrząsów było położone na głębokości ok. 7,4 kilometra.

Trzęsienie wywołało dotychczas dwa wstrząsy wtórne o sile 6,1 i 5,3 w skali Richtera. Sejsmolodzy ostrzegają jednak, że może ich być więcej.

Na razie nie wiadomo, jak duże są straty, ponieważ region ten jest słabo zaludniony. Jak informuje indyjska telewizja, w zamieszkanym przez 50 tys. ludzi mieście Gangtok popękały ulice i zawaliło się wiele budynków, m.in. dwa budynki należące do straży granicznej. Ekipy ratunkowe sprawdzają, czy pod gruzami nie ma ludzi. Jednak akcję ratunkową utrudniają panujące ciemności i ulewne deszcze. W regionie doszło do przerw w dostawach energii elektrycznej, zerwane też zostały niektóre linie telefoniczne.

Premier Indii Manmohan Singh zapowiedział, że wyśle żołnierzy, którzy mają pomóc w usuwaniu skutków trzęsienia; siły zbrojne postawiono w stan gotowości. Zwołał też posiedzenie sztabu antykryzysowego.

W stolicy Nepalu, Katmandu, parlamentarzyści, którzy debatowali nad budżetem, podczas trzęsienia wybiegli z budynku parlamentu na przyległy parking. Wznowili obrady po 15 minutach.

Wstrząsy odczuwalne były nawet w indyjskiej stolicy Dehli, gdzie mieszkańcy wybiegli na ulice z trzęsących się budynków, a także w Tybecie, gdzie na skutek trzęsienia - według chińskiej agencji państwowej Xinhua - ranna została jedna osoba, zawaliły się trzy budynki, a usługi telekomunikacyjne zostały przerwane.