Graniczące ze Stanami Zjednoczonymi meksykańskie miasto Ciudad Juarez odnotowało w minionym roku 3111 zabójstw związanych z wojną między kartelami narkotykowymi. Od kiedy prezydent Felipe Calderon rozpoczął w grudniu 2006 roku ofensywę przeciwko gangom, w całym Meksyku w aktach przemocy związanych z handlem narkotykami zginęło 30 tysięcy osób.

W ubiegłym roku najkrwawszym miesiącem był październik, kiedy to zginęło 359 osób - poinformował Arturo Sandoval, rzecznik prokuratury stanu Chihuaha, w którym leży Ciudad Juarez.

Z liczącego 1,4 mln mieszkańców miasta ucieka coraz więcej osób. Według biznesmenów, powołujących się na dane rządowe, Ciudad Juarez opuściło już 110 tysięcy mieszkańców. Władze miejskie i miejscowy uniwersytet mówią nawet o 230 tysiącach ludzi, dane organizacji pomocowych są jeszcze wyższe.

Miasto, leżące po przeciwnej stronie granicy do El Paso w Teksasie, boryka się z bezprecedensową falą przemocy od wybuchu wojny między kartelami Juarez i Sinaloa w 2008 roku. Wtedy zginęło tam 1587 osób, a w 2009 roku - 2643.