Policja w Tbilisi usunęła protestujących z alei Rustawelego, przy której znajduje się parlament Gruzji. Tysiące demonstrantów domaga się rezygnacji rządu z projektu ustawy o "agentach zagranicznych". To już drugi dzień masowych protestów w stolicy Gruzji.

Interpressnews relacjonuje, że oddziały specjalne policji usunęły protestujących z głównej arterii stolicy, a przy centralnym, tylnym i bocznym wejściu do gmachu parlamentu nie ma już demonstrujących. Teren przed parlamentem, gdzie odbywał się wielotysięczny mityng jest już całkowicie zajęty przez policję - przekazała agencja Interfax-Ukraina.

Wcześniej agencje prasowe poinformowały, że policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych wobec kilkuset osób, które próbowały sforsować bramę parlamentu. W mediach społecznościowych pojawiły się kadry, na których widać, jak protestujący usiłują wybić szyby w oknach gmachu. Demonstrujący rzucali kamieniami - relacjonowała Interpressnews. Agencja poinformowała o osobach poszkodowanych, nie podając jednak szczegółów.

Czego dotyczy kontrowersyjna ustawa?

Ustawa o "agentach zagranicznych", zainicjowana przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, w opinii wielu obserwatorów ograniczy wolność mediów i będzie uderzać w społeczeństwo obywatelskie, a jej uchwalenie może oznaczać autorytarny zwrot w polityce władz w Tbilisi.

Wprowadzenie kontrowersyjnej ustawy ma doprowadzić do tego, by wszystkie pozarządowe media, które choćby w 20 procentach finansowane są z zagranicznych pieniędzy, musiały zarejestrować się jako tzw. zagraniczni agenci. Podmiotom, które nie zastosują się do tych przepisów grozić mają wysokie kary finansowe.

We wtorek projekt przyjęto w pierwszym czytaniu.

Protesty trwają od ubiegłego wtorku

Od wtorku właśnie trwają w stolicy Gruzji duże protesty. Wśród demonstrujących liczną grupę stanowią ludzie młodzi i studenci, którzy obawiają się, że ustawa o "agentach zagranicznych" jest dopiero początkiem odejścia Gruzji od prozachodniego kursu, co w dłuższej perspektywie będzie prowadzić do uzależnienia kraju od Rosji.

Manifestanci oceniają ustawę jako "rosyjską". Krytycy nowych regulacji argumentują, że gruzińskie przepisy przypominają ustawę przyjętą w 2012 roku w Rosji i wykorzystywaną tam do represjonowania środowisk opozycyjnych i niezależnych.

Prezydent Salome Zurabiszwili, która w 2018 roku została wybrana na urząd głowy państwa jako kandydatka Gruzińskiego Marzenia, zapowiedziała, że zawetuje ustawę. W jej opinii nowe regulacje stawiają pod znakiem zapytania szanse Gruzji na przystąpienie do UE.

Pierwszego dnia demonstracji poinformowano o zatrzymaniu przez tamtejszą policję 66 osób. Służby porządkowe przez cały czas trwania protestów używają gazu łzawiącego i armatek wodnych, by rozpędzić tłum. Rannych zostało kilkudziesięciu protestujących i policjantów. Wśród poszkodowanych znalazł się też lider opozycyjnej partii Girczi Zurab Dżaparidze. W środę zatrzymano kolejnych 10 osób.

W środę Giorgi Waszadze, przewodniczący ugrupowania Strategia Agmaszenebeli, "dał władzom godzinę" na wycofanie się z projektu nowych przepisów i uwolnienie zatrzymanych we wtorek uczestników wiecu.