Prawdopodobnie uderzenie meteorytu doprowadziło do pożaru domu w hrabstwie Nevada w północnej części amerykańskiego stanu Kalifornia w piątek wieczorem. Dom stanął w płomieniach po tym, jak kilka osób zaobserwowało "kulę ognia" spadającą z nieba.

Do zdarzenia doszło w piątek, około godziny 19:30 czasu lokalnego. Z relacji świadków wynika, że niebo nad północną częścią stanu rozświetliła "jasna kula ognia".

Usłyszałem wielki huk. Poczułem dym, wszedłem na ganek, który był całkowicie zajęty ogniem - powiedział właściciel zniszczonego domu Dustin Procita, cytowany przez telewizję WLS-TV.

Mówi się, że to był meteoryt - powiedział Procita, który był pytany, co jego zdaniem mogło doprowadzić do pożaru domu.

Jako dziecko zawsze lubiłem obserwować deszcze meteorów, ale nigdy nie oczekiwałem, że spadną one na moje podwórko lub wpadną do domu przez dach. Nie widziałem, co to było, ale wszyscy, z którymi rozmawiałem, mówią, że "płonąca kula" z nieba spadła nieopodal - dodał.

Lokalny departament straży pożarnej ugasił ogień po czterech godzinach. Rozpoczęło się dochodzenie, które ma ustalić, co doprowadziło do pożaru.

Meteoryt, asteroida - jedna z tych dwóch rzeczy - powiedział kpt. Josh Miller ze straży pożarnej z Penn Valley. Kiedy ktoś mi o tym powiedział (podczas akcji gaśniczej - przyp. red.), pomyślałem sobie: "no dobra, niech będzie". Ale potem coraz więcej osób zaczęło do nas przychodzić i mówić o meteorycie - dodał strażak.

Procita z żoną wiedzą, że mogli stracić znacznie więcej - na ich posesji oprócz domu stały inne budynki, np. gospodarcze, które nie stanęły w płomieniach. Twierdzą, że szczęście im sprzyja.

Powiedzieli nam, że to szansa jedna na cztery biliony (że meteoryt uderzy w dom - przyp. red.). Powinienem kupić los na loterii - powiedział właściciel domu.

Do sprawy odniosła się NASA. Agencja przekazała, że aktywny jest rój południowych Taurydów, a ich maksimum wystąpiło właśnie w miniony weekend.