Izba Niższa parlamentu Brazylii poparła w niedzielnym głosowaniu impeachment prezydent Dilmy Rousseff. Jak poinformowała agencja EFE, w głosowaniu przekroczono wymaganą granicę 342 deputowanych popierających wniosek. Rousseff zarzuca się nadużycie władzy w wykorzystywaniu zasobów publicznych.

Choć głosowanie w sprawie Rousseff formalnie jeszcze się nie zakończyło, to osiągnięto już wymagane minimum 342 głosów na 513 członków Izby Deputowanych. Teraz wniosek o usunięcie prezydent z urzędu zostanie przekazany do Senatu, a ten będzie miał sześć miesięcy na rozpatrzenie sprawy.

Jeszcze zanim wynik głosowania był pewny, lider rządzącej Partii Pracujących w Niższej Izbie Kongresu Jose Guimaraes przyznał się do porażki swojego ugrupowania. Teraz walka będzie toczyła się w Senacie - zapowiedział. Partia rządząca zapewniła, że jej zdaniem Senat odrzuci wniosek.

Płot oddzielał zwolenników i przeciwników rządu

W dniu głosowania tysiące obywateli wyszły na ulice w wielu miastach całego kraju - ubrani na czerwono wyrażali swoje poparcie dla Partii Pracujących prezydent Rousseff, z kolei noszący zielono-żółte stroje byli zwolennikami opozycji popierającymi impeachment.

W stolicy ponad 200-milionowego kraju, Brasilii, zmobilizowano 4 tysiące funkcjonariuszy policji, a kolejnych 7 tysięcy utrzymywano w stanie gotowości. W samym centrum miasta, gdzie demonstrowało około 28 tysięcy obywateli, wzniesiono długi na prawie kilometr i wysoki na dwa metry płot, który miał oddzielić zwolenników i przeciwników rządu. Jak komentuje agencja EFE, ściana ta symbolizuje rozłam, jaki powstał wśród Brazylijczyków.

Rousseff mówi o spisku

Specjalna komisja parlamentarna, która zarekomendowała wszczęcie procedury impeachmentu, zarzuca prezydent Rousseff, że posłużyła się "nielegalnymi manipulacjami w księgowości, aby ukryć nieuprawnione wydatki rządu w latach 2014 i 2015, zmieniając za pomocą dekretów założenia budżetowe w celu zwiększania zadłużenia i zaciągania kredytów w bankach publicznych". Dotyczyło to wydatków na realizację programów polityki socjalnej rządu centrolewicowej Partii Pracujących. Jak twierdzą przeciwnicy szefowej państwa, miało to zapewnić jej reelekcję w wyborach prezydenckich w 2014 roku, a także ukryć symptomy recesji w brazylijskiej gospodarce.

Jak jednak zwracała uwagę agencja AFP, w liczącej 65 członków komisji parlamentarnej, która zarekomendowała wszczęcie procedury, 36 osób ma wyroki lub zarzuty prokuratorskie.

Sama zainteresowana zarzucała wiceprezydentowi i przewodniczącemu Izby Deputowanych, że uknuli spisek przeciwko niej. Obydwaj są zamieszani w gigantyczny skandal korupcyjny wokół brazylijskiego koncernu naftowego Petrobras.

(edbie)