"Policja! Otwierać!". "Wszyscy czarni - wychodzić!" - takie okrzyki co pewien czas słyszała przed drzwiami swego domu para 80-latków z Brooklynu. Walter i Rose Martin nie byli przestępcami, ich adres tkwił jednak omyłkowo w policyjnej bazie i dlatego funkcjonariusze nachodzili ich przez… osiem lat.

Wszystko zaczęło się w 2002 roku, kiedy adres ich domu został wykorzystany w czasie ''testowania'' nowego systemu komputerowego śledzenia przestępczości w Nowym Jorku. Wprawdzie funkcjonariusze robili wszystko, by usunąć dane Martinów, ale bezskutecznie. W sumie policja zjawiała się w ich domu około 50 razy.

Ostatni raz uzbrojeni funkcjonariusze zapukali do mieszkania państwa Martin we wtorek. Kolejna wizyta policji miała już zupełnie inny przebieg. U 80-latków zjawił się sam szef nowojorskiej policji Raymond Kelly. W ramach przeprosin przyniósł sernik.