"Piątek ludzi wolnych" - pod takim hasłem demonstrowała dziś syryjska opozycja. Tysiące ludzi wyszło na blokowane przez czołgi ulice Damaszku, Hamy, Hims, Idlib i wielu innych miast. Mimo ogłoszonego w przeddzień rozkazu prezydenta Baszara el-Asada, aby nie strzelać do demonstrantów, w Hims zginął od kuli agenta bezpieczeństwa jeden z nich.

Podczas środowych demonstracji zginęło w tym mieście, leżącym 160 kilometrów na północ od Damaszku, pięciu demonstrantów. Zostali ostrzelani z działek i karabinów maszynowych samochodów pancernych.

Według ogłoszonych dziś danych syryjskich obrońców praw człowieka, w ciągu dwóch miesięcy demonstracji antyrządowych zostało zabitych od 700 do 850 ich uczestników.

W przeddzień "Piątku ludzi wolnych" prezydent Asad wydał wojsku i policji rozkaz, aby nie strzelać do demonstrantów. Zapewniła o tym w rozmowie telefonicznej z jednym z liderów opozycji Luajem Husajnem rzeczniczka prezydenta Butaina Szaaban, która nawiązała kontakty z opozycją.

Husajn z kolei zaapelował wczoraj wieczorem do opozycji, aby piątkowy protest odbył się bez przemocy ze strony opozycji.

Syryjski minister informacji Adnan Hasan Mahmud zapewnił w piątek na konferencji prasowej transmitowanej przez telewizję syryjską, że wojsko zaczęło wycofywać się z miasta Banijas i opuściło Derę, na południu kraju.