Minister gospodarki Waldemar Pawlak wydał zgodę na wykorzystanie strategicznych rezerw gazu. Wnioskowała o to spółka Gaz-System w związku z niedoborami surowca importowanego ze Wschodu.

Wciąż nie ma nowego porozumienia z Rosją. Oznacza to, że rocznie w Polsce może zabraknąć około 2,5 miliarda metrów sześciennych "błękitnego paliwa". Decyzja Pawlaka to dmuchanie na zimne. Gdyby krajowy bilans gazu się pogorszył, wtedy bez zbędnej zwłoki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Gaz-System mogą z tego surowca skorzystać.

To, że te firmy dostały zgodę na korzystanie z magazynów i rezerw, nie oznacza, że natychmiast wezmą wiaderko i wszystko zużyją - stwierdził wicepremier. Jak dodał Pawlak, to od ich decyzji zależy teraz czerpanie z rządowych zapasów: Powinny w sposób racjonalny postępować. Ta sytuacja obecna w dużej mierze zależy też od temperatur.

Ostatniej doby - w związku z mrozem - zużyliśmy 57 milionów metrów sześciennych gazu, w tym z magazynów kilkanaście. W sumie zapasów mamy jeszcze ponad miliard metrów sześciennych.

Sytuacja jest napięta, bo Polska nie zdołała przed końcem 2009 r. zawrzeć z Rosją porozumienia gazowego. Jednak koncern Gazprom dostarcza od 1 stycznia więcej surowca, tak jakby obowiązywało nowe porozumienie. Dzięki temu nie doszło dotąd do ograniczeń, czyli wprowadzenia 10. stopnia zasilania. Powoduje on, że do największych odbiorców płynie mniej surowca, niż zamówili. Nie wiadomo jednak, jak długo Rosjanie będą przesyłać dodatkowy gaz.