Duże kłopoty ma Angela Merkel ze swoimi ministrami. Ledwie kilka dni temu pożegnała szefa resortu obrony, mimo zarzutów o plagiat naukowy wciąż najpopularniejszego niemieckiego polityka, a już musi świecić oczami za słowa nowego człowieka w rządzie. Pierwsza wypowiedź i środowiska islamskie i opozycja mówią o falstarcie.

Wyznawcy islamu są częścią Niemiec, ale sam islam już niekoniecznie - druga część tego zdania naraziła nowego ministra na falę krytyki. Nie taki początek rządowej kariery wymarzył sobie Hans-Peter Friedrich. Członek CDU objął resort spraw wewnętrznych i już w pierwszej swojej ministerialnej mowie zawarł kontrowersyjną tezę.

Temat muzułmanów i islamu w Niemczech jest ostatnio jednym z najbardziej drażliwych. Nowy członek rządu od razu przekonał się jak grząski to grunt. Friedrich dodał bowiem, że islam jako część Niemiec to kwestia interpretacji, bo z historii Niemiec nie wynika za bardzo by ta religia odegrała wielką rolę.

Bzdura, falstart - grzmi opozycja i muzułmanie. Z kolei minister sprawiedliwości i rzecznik kanclerz Merkel bardzo szybko zaznaczyli, że rząd ma w tej sprawie od dawna ugruntowaną opinię - wielokulturowe Niemcy to między innymi islam. Friedrich przeprasza, ale pół roku temu wygłosił identyczną opinię krytykując słowa prezydenta Christiana Wulffa, który powiedział właśnie, że islam to część Niemiec.

Jak Friedrich zrobi to jeszcze raz, Merkel znów pewnie przemebluje swój gabinet. W tym tygodniu z rządu odszedł Karl-Theodor zu Guttenberg. Zdał funkcję ministra obrony (oddał też mandat posła do Bundestagu), bo zamieszanie wywołało ujawnienie plagiatu - Guttenberg wkleił do swojej pracy doktorskiej obszerne fragmenty z prac innych naukowców. Resort obrony przejął Thomas de Maiziere, którego z kolei na stanowisku ministra spraw wewnętrznych zastąpił właśnie Hans-Peter Friedrich.