Szef norweskiego kontrwywiadu oświadczył, że nigdy wcześniej jego kraj nie był obiektem tak zmasowanej penetracji zagranicznych wywiadów. Joer Holme ocenia, że działania wielu państw przekraczają intensywnością lata zimnej wojny.

Nie mogę wchodzić w szczegóły. Ale mogę powiedzieć, że w Norwegii działają agenci nawet z takich krajów, których nikt by się nie spodziewał. Obce służby chcą dowiedzieć się jak najwięcej o naszych zasobach naturalnych i potencjale militarnym na najważniejszych obszarach północnych - powiedział Holme.

Norweski dziennik "Aftenposten" komentując wypowiedź Holme stwierdza, że najbardziej aktywna na tym polu jest Rosja. Dziennik przytacza opinię eksperta z Norweskiego Instytutu Polityki Międzynarodowej Jakuba M. Godzimirskiego: Norwegia jest z punktu widzenia Moskwy bardzo interesująca. Z powodu przynależności do NATO Kreml traktuje ją jako amerykańską forpocztę. Dodatkowo Norwegia jest wielkim eksporterem gazu i ropy. W dziedzinie gazu oba kraje konkurują ze sobą na rynkach europejskich. I jeszcze dodatkowo Norwegia dysponuje technologiami prac podmorskich, których brakuje Rosji.

Północ staje się jednym z najważniejszych strategicznych regionów kuli ziemskiej. Norwegia zajmuje na nim silną pozycję. Rosja też stara się objąć wpływami jak największe obszary mórz północnych. Podobnie jak Oslo również Moskwa szykuje się do sięgnięcia po podmorskie surowce w rejonie Bieguna Północnego.

Zdaniem Holme dla zdobywania wiedzy o norweskich technologiach wykorzystuje się nawet bardzo skomplikowane metody. Równocześnie norweski kontrwywiad obserwuje powrót do klasycznych sposobów działania wywiadów, w tym werbowania ludzi jako agentów. Takim próbom są poddawani wysocy urzędnicy państwowi oraz osoby dysponujące odpowiednimi informacjami.