W trakcie wizyty Dmitrija Miedwiediewa na Ukrainie nie dojdzie do podpisania żadnych umów o współpracy w dziedzinie energetycznej - oświadczył ukraiński wicepremier Andrij Klujew. Tymczasem ukraińska opozycja ostrzega, że prezydent Rosji przywiezie "gotowe, przygotowane na Kremlu" umowy m.in. w sprawie połączenia Gazpromu z ukraińską państwową spółką paliwową Naftohaz.

Według szefa opozycyjnego gabinetu cieni Serhija Sobolewa, Miedwiediew i Janukowycz podpiszą także akt powołania wspólnego przedsiębiorstwa na bazie ukraińskich elektrowni atomowych, które będzie korzystało z ukraińskich pokładów uranu. Żadne dokumenty ze sfery energetyki nie będą zawierane. Są one obecnie opracowywane, lecz nie zostaną podpisane w dniach 17-18 maja (podczas wizyty rosyjskiego prezydenta) - zaprzeczył Klujew.

Według wicepremiera prezydenci Ukrainy i Rosji mają zamiar podpisać w Kijowie pięć dokumentów: o demarkacji wspólnej granicy, współpracy w rozwoju satelitarnego systemu nawigacyjnego GLONASS, o współpracy bankowej, turystycznej i kulturalno-oświatowej.

Jesteśmy przekonani, że 17 maja ponownie spod płaszcza zostaną wyciągnięte dokumenty, których nie posiada ani rząd, ani prezydent Ukrainy, a które zostały napisane na Kremlu. Dokumenty te ukraińska strona podpisze, a potem usłyszymy wyjaśnienia, dlaczego należało to uczynić - oświadczył Sobolew.

Ukraińska opozycja, której przywódczynią ogłosiła się była premier Tymoszenko, zarzuca Janukowyczowi, iż idzie na zbyt daleko posunięte ustępstwa wobec Rosji. Dlatego opozycjoniści chcą dymisji prezydenta i wcześniejszych wyborów parlamentarnych.

Głównym oskarżeniem pod adresem szefa państwa jest zdrada interesów narodowych, których miał się dopuścić, zgadzając się, by rosyjska Flota Czarnomorska, zamiast do 2017 roku, pozostała na Ukrainie co najmniej o 25 lat dłużej, z możliwością prolongowania tego okresu o kolejne pięć lat.