Marek Klonowski, uczestnik wyprawy Alexa Txikona na K2 został przetransportowany śmigłowcem do Skardu – donosi nasz dziennikarz Michał Rodak. Polski himalaista ma anginę, w Skardu trafi pod opiekę lekarza i tam ma dojść do siebie.



"Pierwszym śmigłem poleciał z bazy Waldek Kowalewski, a drugim Marek Klonowski do Skardu do doktora Josepa Sanchisa. Ma mu pomóc wyleczyć się z anginy i kaszlu. Na 5000 m w bazie nic mu nie pomagało" - wynika z wiadomości, którą otrzymał nasz dziennikarz od innego uczestnika wyprawy Pawła Dunaja. Polak będzie próbował się wyleczyć i planuje wrócić do bazy po 10 dniach.

Wcześniej zgodnie z planem bazę opuścił Waldemar Kowalewski, który doznał urazu podczas wspinaczki na wysokości 5800 metrów. To odcinek między bazą wysuniętą (ABC) a obozem pierwszym. Ponieważ niosłem ciężki plecak z namiotem, w sumie 21 kilogramów, a do celu miałem jeszcze 1,5 godziny, nie mogłem kontynuować dalej wspinaczki, gdyż czułem ból w lewym ramieniu - wyjaśnił. Nie mogę kontynuować akcji górskiej, zdecydowałem o powrocie helikopterem - dodał.

Ekipa Baska pnie się w górę

Paweł Dunaj w niedzielę doszedł na wysokość 5650 metrów, zostawił tam depozyt i zszedł do bazy. Tam wcześniej wrócił także Marek Klonowski. Alex Txikon - wspinając się wspólnie z grupą Nepalczyków (Nuri, Wallung, Cheppal, Gelsen i Pasang) - w dwa dni zaporęczował natomiast drogę do wysokości 6700 metrów, czyli do obozu drugiego. W poniedziałek późnym popołudniem wraz z partnerami wrócił do bazy. Jesteśmy bardzo zadowoleni, wszystko idzie dobrze - zaznaczył Bask. W dwa dni zaporęczowaliśmy drogę do obozu drugiego, to wspaniała praca zespołowa. Posuwamy się do przodu - dodał. We wtorek w górę mają wyruszyć pozostali członkowie jego wyprawy.

Txikon długo zastanawiał się nad wyborem drogi, którą jego zespół będzie próbował zdobyć szczyt. Po zbadaniu wschodniej ściany, podjęliśmy decyzję. Jest ona bardzo niebezpieczna, szczególnie odcinek między 6800 a 7000 metrów, a później konieczne jest przekroczenie lodowca. To także strona bardzo narażona na lawiny. Z tego powodu zdecydowaliśmy się na wybór drogi klasycznej przez Żebro Abruzzich - potwierdził jeszcze w weekend baskijski himalaista.

Postępy zespołu ze Wschodu

Na tej samej drodze pracuje także zespół złożony z siedmiu wspinaczy z Rosji, Kazachstanu i Kirgistanu, którego liderem jest Wasilij Piwcow. Jak wynika z odczytów z ich lokalizatora GPS, himalaiści dotarli w poniedziałek na wysokość około 6600 metrów.