W berlińskim zoo na świat przyszły dwie pandy, które niespodziewanie stały się bohaterkami politycznego sporu. W rankingu zainicjowanym przez jedną z gazet, pojawiły się propozycje imion nawiązujących do protestów w Hongkongu.

Pandy przyszły na świat w sobotni wieczór. Dziennik "Der Tagesspiegel" zwrócił się do swoich czytelników z propozycją głosowania na imiona dla pand. W rankingu zdecydowanie wygrały imiona Hong i Kong.

Głosujący uzasadniali, że imiona te mają być wyrazem solidarności z protestującymi w Hongkongu.

Wśród innych propozycji imion pojawiły się: Joshua Wong Chi-fung i Agnes Chow Ting - na cześć dwójki hongkońskich aktywistów.

Miękka dyplomacja i spór polityczny

W celu ocieplenia wizerunku, Chiny wypożyczają pandy do ogrodów zoologicznych na całym świecie. W ten sposób do berlińskiego zoo trafiła również matka nowo narodzonej dwójki. Ponieważ młode pandy za kilka lat będą musiały wrócić do Chin, pojawiły się sugestie, że nadanie im imion protestujących aktywistów lub nawiązujących do strajku, w którym Chiny są jedną ze stron, może być podstępnym sposobem na zatrzymanie pand w Berlinie.

Przeprowadzona przez "Der Tagesspiegel" ankieta nie była w żaden sposób zainicjowana przez berlińskie zoo, ale szybko została podchwycona przez inne niemieckie media. Zarzuciły gazecie prowadzenie politycznej gry kosztem młodych zwierząt.

Dążenie do polubownego rozwiązania konfliktu

Cała sprawa dotarła również do protestujących aktywistów. Joshua Wong Chi-fung zasugerował, żeby w celu wsparcia nie tylko strajkujących w Hongkongu, ale też protestujących w innych krajach, nazwać pandy Wolność i Demokracja.

Polityczna atmosfera wokół pand opadła, kiedy chiński rząd zapewnił, że za wszelką cenę będzie dążył do pokojowego zakończenia strajku i rozwiązania kwestii spornych w korzystny dla obu stron sposób.

Protestujący w Hongkongu zwrócili się do Angeli Merkel z prośbą, żeby wstawiła się w sprawie protestujących podczas swojej wizyty w Chinach.