Słowna wojna na rowery - coś takiego możliwe jest tylko w ojczyźnie Monty Pythonów. W taki właśnie sposób burmistrz Londynu Boris Johnson wytyka paryżanom nieuczciwość.

To dzięki osobistej inicjatywie burmistrza otwarto w Londynie sieć publicznych wypożyczalni rowerów. Można się na nich z łatwością i tanio poruszać po całym mieście. Ale przemawiając na kongresie partii konserwatystów, burmistrz Johnson, który sam jest zagorzałym cyklistą, wykorzystał rowery w inny sposób - by "dołożyć" Paryżanom.

Jego zdaniem dotychczas z ulic brytyjskiej stolicy brytyjskiej stolicy zginęły trzy rowery z logo wypożyczalni, natomiast nad Sekwaną prawie trzy tysiące. Brytyjczycy lubią od czasu do czasu żartować z Francuzów, ale zdaniem obserwatorów burmistrz Londynu nie powinien otwarcie sugerować, że mieszkańcy Paryża są bardziej nieuczciwi od Londyńczyków.

Nie jest to z resztą pierwsza gafa Borysa Johnsona. Na przykład Chińczycy nie wybaczą mu nigdy, że podczas ceremonii zakończenia Olimpiady w Pekinie paradował w niezapiętej marynarce, a po powrocie na Wyspy oświadczył, że to Brytyjczycy wymyślili grę w ping-ponga.