Francuskie linie lotnicze Air France obarczają koncern Airbus winą za katastrofę nad Atlantykiem. Gazeta "Liberation" publikuje streszczenie raportu obwiniającego producenta za wypadek, w którym zginęło 228 osób. Maszyna spadła do oceanu półtora roku temu.

W raporcie przekazanym sędziom śledczym szefostwo "Air France" przyznaje, że w ciągu kilkunastu miesięcy przed katastrofą odnotowano aż 15 groźnych awarii czujników prędkości w samolotach tych linii. Dyrekcja twierdzi jednak, że urządzenia nie zostały wymienione, bo odradzał to sam producent.

Koncern Airbus zapewniał, że awarie nie były na tyle groźne, żeby doprowadzić do katastrofy a wymiana starych czujników francuskiej marki "thales" na nowe lub zastąpienie ich amerykańskimi czujnikami marki "goodrich", niczego by nie rozwiązała. Ze śledztwa wynika, że jednym z powodów tragedii nad Atlantykiem była awaria czujników prędkości.

Po katastrofie Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego nakazała wymianę wszystkich czujników marki "thales" na urządzenia marki "goodrich". Paryscy komentatorzy podkreślają, że wybuchła zacięta wojna prawna pomiędzy Air France i Airbusem o to, kto wypłaci rodzinom ofiar odszkodowania. Ich wysokość szacowana jest na blisko 100 milionów euro.

Francuski rząd zapowiedział, że czwarta z kolei akcja poszukiwania czarnych skrzynek zaginionego Airbusa na dnie oceanu, rozpocznie się prawdopodobnie w lutym przyszłego roku.