Nie należy spodziewać się przyspieszonego procesu beatyfikacyjnego zmarłego papieża seniora Benedykta XVI - tak wynika z opinii kardynała Waltera Kaspera, jaką wyraził w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Repubblica".

Kardynał Kasper należał do najważniejszych watykańskich hierarchów w końcówce pontyfikatu Jana Pawła II i w czasie urzędowania Benedykta XVI.

Do nieba nie jedzie się pociągiem dużych prędkości - tak niemiecki purpurat odniósł się w niedzielę do wznoszonych podczas czwartkowego pogrzebu Benedykta XVI okrzyków "santo subito" (święty natychmiast).

Duchowny przypomniał w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica", że - zgodnie z prawem kanonicznym - na otwarcie procesu beatyfikacyjnego należy czekać pięć lat od śmierci kandydata na ołtarze.

Kardynał Kasper, w latach 2001-2010 przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, stwierdził w rozmowie z rzymskim dziennikiem, że nie ma sensu przeciwstawianie papieża Franciszka i jego poprzednika Benedykta XVI.

Benedykt i Franciszek to różne osobowości

To różne osobowości. Co oczywiste, pochodzące z różnych kultur - zauważył. Kardynał Kasper podkreślił, że Franciszek często cytował wypowiedzi Benedykta XVI i utrzymywał z nim "przyjacielskie relacje".

Wyraził także opinię, że papież Bergoglio nie ustąpi w najbliższym czasie z urzędu i przypomniał jego wypowiedzi, że nie ma obecnie takiego zamiaru.

Odnosząc się do słów krytyki, skierowanych pod adresem Franciszka przez osobistego sekretarza Benedykta XVI arcybiskupa Georga Gaensweina, kardynał Kasper stwierdził, że "lepiej byłoby milczeć".

Kasper: W Kościele są tarcia pomiędzy "postępowcami" i "konserwatystami"

Obecnie to nie jest moment na takie rzeczy - ocenił kardynał z Niemiec odnosząc się do ujawnianych ostatnio słów swojego rodaka. Abp Gaensweina w książce, która w najbliższych dniach ma się ukazać we Włoszech, wyraża żal wobec Franciszka, że odsunął go od pracy w Prefekturze Domu Papieskiego. Sekretarz zmarłego papieża krytykuje także niektóre decyzje Franciszka.

Kardynał Kasper przyznał, że wśród hierarchów "trwa starcie między dwiema różnymi wrażliwościami, tak zwanymi postępowcami i tak zwanymi konserwatystami". Ale te starcia nie przynoszą dobra Kościołowi - ostrzegł.