Pogrążona w kryzysie Belgia pogrąży w stagnacji całą Unię Europejską. Takie opinie słychać w brukselskich kuluarach. Belgia, która po upadku rządu znajduje się na skraju rozpadu, ma od 1 lipca objąć sześciomiesięczne przewodnictwo w Unii Europejskiej.

Belgia bez rządu lub w obliczu wyborów nie będzie zdolna właściwie sprawować przewodnictwa w Unii. Nie będzie miała politycznego autorytetu oraz siły przebicia. Nie będziemy w stanie podejmować nowych inicjatyw politycznych czy realizować naszych priorytetów w polityce europejskiej - przyznaje z zawodem Olivier Chastel, belgijski minister ds. europejskich, który od półtora roku przygotował przewodnictwo.

Z taką sytuacją Unia już się borykała, gdy podczas czeskiego przewodnictwa do dymisji podał się rząd Mirka Topolanka. Była to okres paraliżu decyzyjnego. Słaba belgijska prezydencja może oznaczać dodatkowe wyzwanie dla polskiego przewodnictwa w Unii, które obejmujemy rok po Belgii. Niezałatwione przez Belgów sprawy spadną na nas. Także Polska jako duży kraj będzie musiała dać wzór praktycznej realizacji postanowień Traktatu z Lizbony.