Minister środowiska Japonii (w którego kompetencjach są wypadki nuklearne) ogłosił, że zrzeka się pensji po tym jak jego podwładny zlecił rozsypanie na opuszczonym terenie ziemi z okolic Fukushimy. Goshi Hosono zapowiedział, że do końca urzędowania nie będzie pobierał wynagrodzenia równowartości 15 tys. euro miesięcznie.

Minister nie umrze jednak z głodu, bo nadal będzie otrzymywał diety parlamentarne sięgające 13 tys. euro miesięcznie.

Mieszkaniec miasta Fukushima, kilkadziesiąt kilometrów od elektrowni atomowej, która ucierpiała wskutek trzęsienia ziemi i tsunami w marcu, w ubiegłym tygodniu przesłał do ministerstwa środowiska paczkę z próbką ziemi, zebranej z własnego ogródka. Nadawca napisał, by resort zatrzymał próbkę, chcąc w ten sposób zwrócić uwagę urzędników na sytuację mieszkańców okolic elektrowni.

W przesłanej ziemi stwierdzono śladowy poziom promieniowania i dyrektor jednej z sekcji ministerstwa uznał, że nie stanowi ona zagrożenia. Po dyskusji w resorcie, co zrobić z zawartością przesyłki, zapadła decyzja, że jeden z urzędników rozsypie ją na opuszczonym terenie w pobliżu swojego domu w prefekturze Saitama. Ten incydent nie powinien był się zdarzyć. To kwestia raczej organizacji pracy niż postępowania jednego urzędnika - powiedział Hosono. Zapewnił, że zamieszane w sprawę osoby poniosły konsekwencje służbowe, m.in. potrącono im część pensji.