Mieszkającej od pięciu lat w Antrim w Irlandii Północnej polskiej rodzinie podłożono tzw. bombę rurkową. Ładunek okazał się jednak nieuzbrojony. Do próby ataku przyznali się lojaliści.

Ładunek był nieuzbrojony, ale zanim się to okazało, było dużo zamieszania, tym bardziej że w pobliżu jest szkoła - powiedział Maciej Bator ze Stowarzyszenia Polskiego w Irlandii Płn.

Ładunek, podłożony na zewnętrznym parapecie okiennym, wykryto rano przy ulicy Oakley Drive na osiedlu Steeple w Antrim. Ewakuowano okolicznych mieszkańców.

Do podłożenia ładunku w rozmowie telefonicznej z BBC przyznało się lojalistyczne ugrupowanie paramilitarne. BBC nie wymieniła go z nazwy. W przeszłości w Antrim działały frakcje łączone z rozwiązanymi lojalistycznymi (protestanckimi) grupami LVF i UDA.

Nastroje przeciw imigrantom w Irlandii Płn. nasiliły się po plotce, że obcokrajowiec zgwałcił miejscową kobietę. Niechęć skupiła się na Polakach, bo jest ich najwięcej - tłumaczył Bator. W ubiegłym tygodniu w Antrim pobito Polaka, pojawiły się napisy na murach wymierzone w imigrantów, a w kilku domach zamieszkanych przez Polaków wybito szyby - dodał.

Polską rodzinę przeprosił polityk z Postępowej Partii Unionistycznej Ken Wilkinson: Napastnicy twierdzą, że działają w imię lojalizmu, ale nie można o nich powiedzieć, że poczuwają się do lojalności wobec czegokolwiek. To po prostu fanatycy - zaznaczył.

Według Batora polska rodzina, która znalazła na oknie nieuzbrojoną bombę rurkową, nie zamierza z Irlandii Płn. wyjeżdżać, bo jest tam zintegrowana, nigdy nie miała trudności i dobrze się jej żyje z sąsiadami.