Obecność zagranicznych wojsk w Bahrajnie jest "nie do zaakceptowania" - powiedział rzecznik irańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Ramin Mehmanparast. Wczoraj w związku z zamieszkami do Bahrajnu dotarli saudyjscy żołnierze i policjanci ze ZEA.

Obecność zagranicznych sił i ingerencja w wewnętrzne sprawy Bahrajnu jest nie do zaakceptowania i jeszcze bardziej skomplikuje tę kwestię - powiedział Mehmanparast. Ludzie mają pewne uzasadnione żądania, które wyrażają w sposób pokojowy. Nie powinno się to spotykać z gwałtowną odpowiedzią władz - dodał rzecznik MSZ.

Władze Iranu, które tłumią protesty opozycji w swoim kraju, wyrażały poparcie dla rewolucji na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej, nazywając to "islamskim przebudzeniem" przeciwko despotycznym przywódcom.

Jak poinformowały wczoraj władze w Rijadzie i Abu Zabi, ponad tysiąc saudyjskich żołnierzy należących do sił Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC)oraz ok. 500 policjantów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich przybyło do Bahrajnu. GCC to ekonomiczny i polityczny blok sześciu państw tego regionu, w którego skład wchodzą: ZEA, Arabia Saudyjska, Kuwejt, Katar, Oman i Bahrajn.

Opozycja w Bahrajnie oświadczyła, że jakakolwiek interwencja sił państw Zatoki Perskiej jest deklaracją wojny i okupacji.

W Bahrajnie od 14 lutego trwają antyrządowe protesty. W niedzielę bahrajńska policja użyła gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych, by zmusić uczestników antyrządowych protestów do opuszczenia obozowiska w centrum Manamy oraz do odblokowania arterii prowadzącej do dzielnicy finansowej. W poniedziałek w Manamie opustoszały ulice, nieczynne były szkoły, a w samej dzielnicy finansowej widać było wzmocnione siły bezpieczeństwa.