Fumio Kishida został wybrany przez parlament na stanowisko premiera Japonii. 64-letni minister spraw zagranicznych w ostatnią środę stanął na czele rządzącej krajem Partii Liberalno-Demokratycznej (PLD).

Polityk zastąpił Yoshihide Sugę, który podał się do dymisji po niecałym roku urzędowania, krytykowany za nieradzenie sobie z pandemią Covid-19 - pisze agencja Kyodo. Częste zmiany premiera w Japonii nie są czymś nadzwyczajnym. Wyjątkiem był Shinzo Abe, który rządził krajem nieprzerwane od 2012 do 2020 roku. 

Kishida jest 100. premierem w historii Japonii. Jednym z pierwszych zadań jego zadań jako szefa rządu będzie rozpisanie nowych wyborów do niższej izby parlamentu, które muszą się odbyć do 28 listopada. Najprawdopodobniej nowy szef rządu zdecyduje się na przeprowadzenie wyborów 31 października.

Partia Liberalno-Demokratyczna rządzi Japonią niemal nieprzerwane od 1955 roku. Wyjątkiem były krótkie okresy w latach 1993-1994 oraz 2009-2012, gdy PDL straciła władzę.

Bardzo prawdopodobne, że także po nowych wyborach do władzy wróci Partia Liberalno-Demokratyczna. Jak wskazują komentatorzy, Kishida w roli premiera raczej nie zmieni znacząco Japonii, przynajmniej  w kwestiach zagranicznych. Kishida uważa, że należy zacieśniać relacje ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w sprawach obronnych, jednocześnie rozwijając gospodarcze związki z Chinami. Kishida chce jednak poprzeć rezolucję potępiającą Państwo Środka za działania kraju wobec Ujgurów. Członkowie tej islamskiej mniejszości w Chinach są represjonowani, wysyłani do obozów internowania i zabijani. Kishida chce mieć specjalnego doradcę, który będzie przyglądał się sprawie.

W kwestiach ekonomicznych Kishida ma bardziej lewicowe podejście od swoich poprzedników. Przekonuje, że deregulacja, do której doszło na początku wieku, znacząco zwiększyło nierówności ekonomiczne. Jego zdaniem tzw. abenomika, czyli strategia gospodarcza byłego premiera Shinzo Abe, nie była skuteczna w poprawieniu sytuacji. Nowy premier przekonuje, że Japonia musi postawić na bardziej sprawiedliwą redystrybucję.

Jednocześnie Kishida przekonuje, że w związku z gospodarką borykającą się z pandemią koronawirusa, Bank Japonii musi podtrzymać swoją masową pomoc. Obiecał, że podatek od konsumpcji (japoński odpowiednik VAT-u) pozostanie na obecnym poziomie 10 proc. "przez dekadę".