Francuski rząd niespodziewanie wygrał głośną bitwę prawną z "islamskim wrogiem publicznym numer jeden". Tak media nazywają muzułmańskiego fundamentalistę Liesa Hebbadja, którego władze bezskutecznie próbowały ukarać za poligamię i zmuszanie żon do zakrywania twarzy chustą. Mężczyzna usłyszał właśnie zarzuty.

Głośna afera wokół tego muzułmańskiego fundamentalisty, który - według prezydenta Sarkozy'ego - symbolizuje wszystkie niedopuszczalne wypaczenia islamu, wybuchła już cztery miesiące temu. Jego żona ukarana została wtedy mandatem drogowym za prowadzenie samochodu w nikabie, czyli muzułmańskim stroju zakrywającym całą twarz za wyjątkiem oczu.

Lies Hebbadj zapowiedział natychmiast, że zaskarży policjantów do sądu pod zarzutem religijnej dyskryminacji. Ten sklepikarz z Nantes sprytnie obronił się również przed oskarżeniem o poligamię. Wyjaśnił, że oficjalnie ma tylko jedną żonę, a pozostałe kobiety, z którymi żyje i z którymi ma trzynaścioro dzieci, to po prostu jego kochanki.

Policjanci odnaleźli jednak jego byłą przyjaciółkę, która zeznała, że Hebbadj ją zgwałcił. Adwokatka fundamentalisty oburza się, że rząd uwziął się na jej klienta.