Ewakuowano już niemal wszystkie osoby mieszkające na zboczach wulkanu Mayon w środkowej części Filipin. Zdaniem władz wypływająca z wulkanu lawa i wstrząsy mogą oznaczać zbliżającą się erupcję. Niewykluczone, że dojdzie do niej jeszcze dzisiaj.

W ciągu ostatniego tygodnia ewakuowano ponad 45 tys. ludzi. Wojskowymi ciężarówkami przewieziono ich do szkół i sal gimnastycznych w rejonie miasta Legazpi. Niektórzy z rolników mieszkających na skraju strefy zamkniętej było ewakuowanych już trzy razy, ale nadal wracają, by dopilnować swoich domów. Zagrożoną strefę patroluje wojsko i policja.

Naukowcy podnieśli stopień zagrożenia; kolejny oznaczałby, że doszło do znacznej erupcji. Wypływające z wulkanu strumienie lawy rozlewają się w odległości nawet pięciu kilometrów od krateru.

W ciągu ostatnich 24 godzin specjaliści odnotowali 1266 wstrząsów sejsmicznych spowodowanych aktywnością wulkanu. Poprzedniego dnia było ich więcej, bo aż 2 tys., jednak wulkanolodzy przekonuje, że pomimo iż wstrząsów jest mniej, są one coraz silniejsze.

Technicznie rzecz biorąc w wulkanie Mayon już doszło do erupcji, ponieważ sączy się z niego lawa - przekonuje z kolei geolog z Uniwersytetu Filipińskiego Mahar Lagmay, dodając, że większa erupcja jest możliwa, ale trudna do przewidzenia.

W ciągu ostatnich 400 lat Mayon wybuchał ponad 40 razy. Podczas ostatniej erupcji w 2006 roku z zagrożonych obszarów ewakuowano 30 tys. ludzi. W wyniku erupcji z 1993 roku zginęło 79 osób. W 1991 roku na Filipinach doszło do erupcji wulkanu Pinatubo - jednej z największych w 20. wieku - w wyniku której zginęło 800 ludzi.