To typowa awantura w tamtym regionie - mówi o wydarzeniach na Półwyspie Koreańskim dyplomata i znawca regionu Krzysztof Mroziewicz. Według niego, Korea Północna tradycyjnie manifestuje swe nieprzejednanie wobec Południa. Atak na wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym to także sygnał dla świata.

Dyplomata zwraca uwagę, że ostatnio wykreowany został kolejny następca z dynastii Kimów - najmłodszy syn obecnego dyktatora, Kim Dzong Un. Trzeba go jakoś światu przedstawić. Dostał tytuł generalski, no to pewnie jako świeżo upieczony generał nacisnął te dwa przyciski i poleciały rakiety. I to jest cała historia - mówi Mroziewicz reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że w Seulu odbył się niedawno szczyt najbogatszych państw świata G20 z udziałem prezydenta USA Baracka Obamy. Wtedy nie można było przeprowadzić ataku, bo - jak twierdzi Mroziewicz - nie było na to zgody Chin. Natomiast teraz, po seulskim szczycie, Korea Północna może pokazać swój sprzeciw wobec tego, co określa mianem imperializmu.

Korea Północna ostrzelała południowokoreańską wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym pociskami artyleryjskimi. Południe odpowiedziało ogniem i zapowiedziało ostrzejszą reakcję, jeśli Phenian nie zaprzestanie prowokacji.

Nie żyje dwóch południowokoreańskich żołnierzy, którzy zostali ciężko ranni w ostrzale. Kilkadziesiąt domów spłonęło. Ludność ewakuowano do schronów, część uciekała z wyspy na łodziach rybackich.