Odkrycie zagubionego przez lata listu odmieniło życie mieszkającej w Szwecji Karoliny Jurzyk. 35-latka dowiedziała się, że jej pradziadkowie ryzykując własne życie przez dwa lata podczas II wojny światowej ukrywali Żydówki na swoim gospodarstwie. Udało jej się skontaktować z potomkami kobiet. Dziś Jurzyk chce się starać o to, by jej pradziadka uznano za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata – podaje CNN.

Karolina Jurzyk wychowywała się w Szwecji, ale każde wakacje spędzała u dziadków w Polsce. To właśnie w czasie pobytów w kraju przodków dziadkowie opowiadali Karolinie o czasach wojennych. Wnuczka nie przykładała jednak większej wagi do historii dziadków.

Stanisław Jurzyk opowiadał jej m.in., jak w 1942 roku w czasie zabawy w rodzinnym gospodarstwie w miejscowości Gostchorz, spotkał dwie kobiety, które miały ok. 20 lat. 12-letni wówczas Stanisław opowiedział o wszystkim rodzicom. Ci zdradzili mu, że młode kobiety wcześniej odnaleźli w polach i od tego czasu zapewniają im schronienie. Chłopiec obiecał rodzicom, że dochowa tajemnicy o osieroconych Żydówkach.

Jeszcze w tym samym roku matka Stanisława umarła, więc jego ojciec - też noszący imię Stanisław - musiał sam wychowywać dzieci i chronić Żydówki. 

Kobiety pozostały w Gostchorzu przez dwa lata. Rodzina Jurzyków przez dekady nie miała pojęcia, jakie były ich dalsze losy. Do czasu aż Wojciech Jurzyk (ojciec Karoliny i syn Stanisława juniora) odnalazł napisany w języku polskim list. Wtedy też historią zainteresowała się Karolina. 

Odczytanie korespondencji - ze względu na stan papieru i charakter pisma - wydawało się prawie niemożliwe. Rodzinie udało się jednak ustalić, że listy był napisany przez Felę i Jadzię Kejzman.



To wystarczyło, by Karolina Jurzyk rozpoczęła internetowe śledztwo w sprawie kobiet. Imiona Żydówek pojawiły się na portalu myheritage.com, za pośrednictwem którego można stworzyć swoje drzewo genealogiczne i szukać krewnych. 

Karolina skontaktowała się z 42-letnią agentką nieruchomości z Nowego Jorku Karen Norman, która napisała, że w swoim drzewie genealogicznym ma Felę i Jadzię. Karen wiedziała, że jej babcia i ciotka uciekły z Polski, ale nie znała szczegółów. Przekazała jednak Karolinie, że Jadwiga osiedliła się w Toronto, a Fela w Chicago.

Miałam łzy w oczach, gdy się o tym dowiedziałam. Tak bardzo cieszyłam się, że przeżyły - mówi w rozmowie z CNN Karolina Jurzyk.

Nie byłoby mnie, gdyby nie jej pradziadek - przyznała z kolei Karen Norman.

Wdzięczne za ocalenie

Gdy portal myheritage.com, dzięki któremu obie rodziny się skontaktowały, dowiedział się o tej historii, zlecił specjalistom przetłumaczenie odnalezionego listu. 

Korespondencja pochodzi z lutego 1948 roku. Została wysłana z amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. List napisała najprawdopodobniej Fela. Dziękuje w nim Stanisławowi Jurzykowi za całe otrzymane dobro. "Nigdy nie zapomnimy szlachetnego aktu, jakim było uratowanie naszego życia" - pisze.

Fela opisuje w liście, że wraz z siostrą rozpoczynają właśnie nowy etap życia "na przesiąkniętej krwią niemieckiej ziemi" i planują emigrację poza Europę.

Teraz obie rodziny chcą złożyć wniosek do Yad Vashem o uznanie Stanisława Jurzyka seniora Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata. Procedura jest skomplikowana i długa, ale jeśli instytut rozpatrzy wniosek pozytywnie, to Stanisław Jurzyk znajdzie się wśród takich osobistości jak np. Oskar Schindler, Irena Sendlerowa, Władysław Bartoszewski, czy Jan Karski.

Karolina Jurzyk i Karen Norman żałują, że nie udało im się skontaktować nieco wcześniej. Jedna z ocalonych, Fela, zmarła dopiero w wieku 103 lat w grudniu 2020 roku. Dziadek Karoliny zmarł z kolei w marcu. Jeszcze przed śmiercią dowiedział się, że wnuczka prawdopodobnie znalazła krewnych młodych Żydówek, którego ojciec uratował w czasie wojny.

Rodziny wciąż poszukują kolejnych informacji o losach swoich przodków. Niedawno w rzeczach swojego ojca Wojciech Jurzyk odnalazł kolejny list, również od Feli. Tym razem datowany na 1949 rok. Fela pisze w nim o podróży do Stanów Zjednoczonych i oczekiwaniu na emigrację siostry.