Dwóch Japończyków od kilku miesięcy jest przetrzymywanych w Chinach z powodu podejrzeń o szpiegostwo - ujawniają japońskie media. Po tych doniesieniach władze w Tokio zaprzeczyły, jakoby Japonia szpiegowała Chiny lub inny kraj.

Według dziennika "Asahi" mężczyźni pracowali dla sektora prywatnego. Jeden został zatrzymany w prowincji Liaoning na północnym wschodzie Chin, przy granicy z Koreą Północną, a drugi we wschodniej granicy Zhejiang (Czeciang) za rzekome zbieranie informacji na temat obiektu wojskowego.

Jak pisze gazeta, wszystko wskazuje na to, że chińskie władze badają, czy mężczyźni działali na polecenie japońskiego rządu.

Szef kancelarii premiera Japonii Yoshihide Suga odmówił podania szczegółów sprawy. "Wiemy o tych doniesieniach, ale chcielibyśmy się powstrzymać przed komentowaniem tych incydentów. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić bezpieczeństwo naszym obywatelom za granicą". Pytany, czy Japonia prowadzi działalność szpiegowską w Chinach, odparł: "Nasz kraj na pewno nie robi takich rzeczy. Chciałbym powiedzieć, że to samo dotyczy wszystkich krajów".

Od objęcia władzy przez prezydenta Xi Jinpinga Pekin dokładniej przygląda się cudzoziemcom oraz zagranicznym organizacjom działającym w kraju. W listopadzie 2014 roku w życie weszły nowe przepisy dotyczące zwalczania zagranicznych agentów.

W 2010 roku czterech Japończyków, którzy pracowali dla japońskiej firmy budowalnej, było przez pewien czas zatrzymanych pod zarzutem wejścia teren wojskowy w prowincji Hebei i robienia tam zdjęć bez pozwolenia.

Stosunki japońsko-chińskie, na które wpływ wciąż ma pamięć o japońskiej okupacji części Chin przed i podczas drugiej wojny światowej, poprawiły się po spotkaniu premiera Shinzo Abego z prezydentem Xi w listopadzie ubiegłego roku.