Reprezentujący Demokratów kongresmen z Missisipi Bennie Thompson wystąpił z pozwem przeciw Donaldowi Trumpowi, Rudy’emu Giulianiemu i ugrupowaniom skrajnej prawicy oskarżając ich o spisek podżegający do zamieszek na Kapitolu.

Thompson jest przewodniczącym komisji ds. bezpieczeństwa wewnętrznego w kontrolowanej przez Demokratów Izbie Reprezentantów USA. Sprawa trafiła do federalnego Sądu w Waszyngtonie. Oskarżonymi o zadośćuczynienie i odszkodowanie karne są też ugrupowania Proud Boys oraz Oath Keepers (Dumni Chłopcy i Strażnicy Przysięgi).

Pozew przywołuje rzadko wykorzystywany statut federalny uchwalony po wojnie secesyjnej, który miał na celu zwalczanie przemocy ze strony Ku Klux Klanu; pozwala na wytaczanie powództw cywilnych przeciwko osobom, które używają "siły, zastraszania lub gróźb", aby uniemożliwić komukolwiek wypełnianie obowiązków swojego urzędu - podkreśla stacja CNN.

Jak dodaje, jeśli dojdzie do procesu mogą tam potencjalnie zostać ujawnione szczegóły i dowody, które nie wyszły na światło dzienne w trakcie procedury impeachmentu w Senacie.

Musimy pociągnąć (byłego prezydenta) do odpowiedzialności za powstanie, które ewidentnie zaplanował. (...) Zaniechanie tego spowoduje tylko zaproszenie do tego typu autorytaryzmu antydemokratycznych sił skrajnej prawicy, które tak bardzo chcą zniszczyć nasz kraj - argumentował Demokrata.

Pozew stwierdza m.in., że w ramach ujednoliconego planu, mającego na celu zapobieżenie liczeniu głosów Kolegium Elektorów oskarżone ugrupowania za pośrednictwem swojego przywództwa, "działały wspólnie, aby przewodzić atakowi na Kapitol, podczas gdy wściekły tłum, podburzony przez oskarżonych Trumpa i Giulianiego wtargnął na Kapitol".

Zapowiadane są kolejne procesy przeciw Trumpowi. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi m.in. prokurator generalny stanu Georgia.

Rzecznik byłego prezydenta, Jason Miller akcentował, że Trump nie podżegał ani nie podejmował działań w celu wzniecenia zamieszek na Kapitolu. Prezydent Trump został uniewinniony w ostatnim polowaniu na czarownice Demokratów, a fakty są niepodważalne. (...) Nie podżegał ani nie spiskował w celu podżegania do jakiejkolwiek przemocy w Kapitolu 6 stycznia - przekonywał Miller.

Konflikt z przywódcą republikanów w Senacie

Oskarżenie to nie jedyny problem Trumpa. Pogłębiają się rozbieżności między nim a przywódcą  mniejszości republikańskiej w Senacie Mitcha McConnella.

Mitch to ponury, posępny i pozbawiony uśmiechu polityczny wyrobnik, a jeśli republikańscy senatorowie zostaną z nim, to ponownie nie wygrają - przekonywał Trump.

Donald Trump publicznie atakował McConnell'a , gdy ten uznał demokratę Joe Bidena za zwycięzcę w prezydenckich wyborach. Po czterech latach ścisłej współpracy rozbieżność między nimi pogłębiła się jeszcze w ubiegłą sobotę.

Senator mimo że głosował za uniewinnieniem Trumpa w procesie o impeachment nazwał go w chwilę później "praktycznie i moralnie odpowiedzialnym" za zajścia 6 stycznia na waszyngtońskim Kapitolu w których zginęło pięć osób. Sugerował, że były prezydent może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

"Nie ma wątpliwości, że były prezydent Trump ponosi moralną odpowiedzialność. (...) Jego zwolennicy zaatakowali Kapitol w następstwie kłamstw, które wykrzykiwał przez największy na świecie megafon. Jego zachowanie podczas i po chaosie było również nie do przyjęcia, poczynając od ataku na wiceprezydenta Mike Pence'a podczas zamieszek po wychwalanie przestępców po ich zakończeniu" - pisał w poniedziałek McConnell na łamach "Wall Street Journal".

Reuters zauważył, że obydwaj próbują skierować partię w przeciwnych kierunkach. McConnell opowiada się za tradycyjną koncentracją na budżecie i podejściu pro-handlowym. Trump wciąż wspierany przez dużą część republikańskiej bazy wyborczej, preferuje bardziej populistyczny profil.

Nigdy nie zrobi tego, co trzeba zrobić ani tego, co jest dobre dla naszego kraju. Kiedy będzie to konieczne i stosowne, wesprę (jego) głównych rywali, którzy popierają Making America Great Again (uczynić znów Amerykę wspaniałą) i naszą politykę America First (Pierwsza Ameryka). Chcemy błyskotliwego, silnego, myślącego i współczującego przywództwa - argumentował cytowany przez CNN Trump.

Wyraźnie też dezawuował McConnella jako polityka.

To jest wielki moment dla naszego kraju i nie możemy pozwolić, aby przepadł z liderami "trzeciej kategorii" mającymi kształtować naszą przyszłość! - przekonywał były prezydent.