Czeska policja rozbiła nigeryjski gang handlarzy ludźmi, który swe ofiary straszył czarną magią. Sześcioosobowa szajka działała od 2009 roku. Przestępcy obiecywali młodym Afrykankom dobrą pracę w Europie. Gdy jednak kobiety trafiały do Czech, kończyły w domach publicznych, gdzie musiały "spłacić" koszty podróży i pobytu, wyliczone na 50 tys. euro.

Śledztwo trwało ponad rok i toczyło się we współpracy z policją austriacką, szwajcarską i włoską. Czterech podejrzanych Nigeryjczyków zatrzymano pod koniec czerwca w Czechach, pozostałych dwóch aresztowano we Włoszech. Całą szóstkę - trzech mężczyzn i trzy kobiety w wieku od 25 do 44 lat - posądza się o handel żywym towarem, nakłanianie do prostytucji oraz fałszowanie dokumentów. Na czele grupy stała 37-letnia Nigeryjka, która miała pozwolenie na stały pobyt w Republice Czeskiej.

Dochodzenie było trudne nie tylko ze względu na barierę językową. Większość kobiet złożyła rytualną przysięgę, że nikomu nie wyjawi szczegółów podróży ani danych organizatorów wyjazdu. W czasie rytuałów - według śledczych - Afrykanki piły własną krew albo leżały w trumnie w kostnicy.

Zatrzymani mogli w swej działalności wykorzystywać fanatyczny strach ofiar przed zemstą bogów. Ze względu na kraj pochodzenia, gdzie wiara ma bardzo silny wpływ na codzienność, nie jest to żadnym zaskoczeniem - tłumaczył szef UOOZ, Pavel Hantak.

Czwórka zatrzymanych jest już w areszcie. Jeśli zostaną skazani, grozi im kara do 15 lat więzienia.