Ulicami Chartumu, stolicy Sudanu, przeszły antyrządowe demonstracje. Kilkadziesiąt osób aresztowała policja. Protestujący domagali się dymisji rządu, skandując hasła: "Jesteśmy gotowi umrzeć za Sudan", "Rewolucja do zwycięstwa", "Czas na zmiany".

Na jednym z blogów na bieżąco zamieszczane są wiadomości o aresztowaniach i starciach z policją, wysyłane przez świadków wydarzeń. Z ostatnich, niepotwierdzonych informacji wynika, że policja użyła gazów łzawiących przeciwko studentom medycyny Uniwersytetu Chartumskiego.

Na Facebooku zarejestrowało się ponad 16 tysięcy ludzi popierających ruch "Młodzież dla zmian". Liczba jego zwolenników nadal rośnie.

Demonstrujemy przeciwko rosnącym cenom, korupcji, bezrobociu i złym działaniom rządu, takim jak przemoc wobec kobiet. Biczowanie łamie wszystkie prawa religijne i prawa człowieka. Jesteśmy również przeciwni łamaniu praw mniejszości. Ludzie w Sudanie nie będą już dłużej milczeć. To czas, by pokazać, jacy jesteśmy. Powstaniemy albo stracimy honor. To czas, kiedy walczymy o swoje prawa - można przeczytać na Facebooku.

Na filmie zamieszczonym w sieci widać tysiące ludzi maszerujących i wykrzykujących hasła. Protesty zbiegły się z oficjalnym ogłoszeniem pierwszych wyników referendum w sprawie podziału kraju na północ i południe. Mieszkańcy południa w 99 procentach zagłosowali za secesją, której wielu mieszkańców północy się sprzeciwia.

Referendum, które zakończyło się 15 stycznia było wynikiem rozmów pokojowych pomiędzy północą a południem kraju, które odbyły się w 2005 roku. W wojnie, która trwała 22 lata, zginęło ponad 2 miliony ludzi. Oficjalne wyniki referendum zostaną ogłoszone w Chartumie 14 lutego.