"Jesteśmy bardzo zaniepokojeni (...). Te zarzuty są bardzo poważne" - w ten sposób amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton odniosła się do zarzutów Google wobec Chin ws. ataku hakerskiego na konta Gmail. Sprawą ma zająć się FBI.

Ani rząd, ani Google nie oskarżyły chińskiego rządu o przeprowadzenie ataku. O ile mi wiadomo, nie zwróciliśmy się z tą sprawą do władz w Pekinie - powiedział rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner.

To amerykańska firma internetowa ostrzegła użytkowników swojej poczty elektronicznej przed atakami hakerów, prawdopodobnie z Chin.

Zrzucanie odpowiedzialności na Chiny jest niedopuszczalne - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei na konferencji prasowej.

Nieznani sprawcy włamali się do skrzynek pocztowych setek użytkowników kont Gmail. Ofiarami tego ataku są przede wszystkim pracownicy administracji waszyngtońskiej, chińscy dysydenci oraz dziennikarze, wojskowi i urzędnicy z innych krajów azjatyckich, głównie z Korei Południowej. Hakerom udało się zdobyć hasła dostępu, wejść do skrzynek i przejąć znajdujące się w nich informacje. Firma Google zdołała zabezpieczyć konta swoich klientów.

Atak, jak przypuszcza Google, wyszedł z chińskiego miasta Jinan. Amerykańska firma zaapelowała do wszystkich użytkowników kont Gmail o zachowanie czujności i stosowanie bezpiecznych haseł dostępu.

Nie byłby to pierwszy cybernetyczny atak z Chin na Google i jego użytkowników. W 2009 roku hakerzy próbowali włamać się do skrzynek pocztowych chińskich dysydentów oraz do systemów amerykańskiego giganta internetowego.