Minister spraw zagranicznych Chin Yang Jiechi zaprzeczył w piątek w Monachium, jakoby władze jego kraju miały związek z cyberatakami na amerykański koncern Google. Oświadczył, że nie rozumie, dlaczego pojawiły się takie podejrzenia.

Popieramy wolność wypowiedzi. Popieramy wymianę informacji (...) Jesteśmy przeciwko cyberatakom - oświadczył Yang, który gości na 46. Monachijskiej Konferencji o Bezpieczeństwie. Chiny same padają ofiarą hakerów - dodał, zapewniając o gotowości Pekinu do międzynarodowej współpracy w walce z cyberprzestępczością.

Google w połowie stycznia zagroził zerwaniem współpracy z Chinami z powodu serii cyberataków, których obiektem były przede wszystkim konta e-mailowe chińskich dysydentów. Jak twierdzi firma, "bardzo wyrafinowane i starannie wycelowane" ataki zostały przeprowadzone z Chin i pozwoliły na "kradzież własności intelektualnej Google'a".

Komentując te zarzuty Yang powiedział, że zagraniczne firmy inwestujące w Chinach powinny respektować miejscową tradycję i kulturę. Według niego krytykowane przez Zachód nadzorowanie internetu w Chinach to "praca regulacyjna, którą państwo musi podejmować".

Yang skrytykował też zachodnie media. Jego zdaniem chińskie radio i telewizja dostarczają "bardziej solidnych" informacji niż wiele mediów na Zachodzie.

Przeciętny mieszkaniec Chin może mieć szersze informacje niż te podawane w zachodnich mediach. Mieszkańcy Chin są dobrze poinformowani. Wiedzą, że muszą się wiele nauczyć, ale też są dumni z tego co osiągnęli - dodał.

Cyberataki, których źródłem są Chiny, dodatkowo obciążają stosunki między Pekinem a Waszyngtonem. W piątek Yang skrytykował USA za dostarczanie broni do Tajwanu. Mamy nadzieję, że Stany Zjednoczone zmienią swe postępowanie w tej sprawie - powiedział.

Zapewniał również, że rozwinięte gospodarczo Chiny "nie są rywalem, lecz szansą" dla Europy.

Szef chińskiej dyplomacji po raz pierwszy jest gościem dorocznej Monachijskiej Konferencji o Bezpieczeństwie.