Były prezydent Kuby, 84-letni Fidel Castro po raz pierwszy po czterech latach choroby i rekonwalescencji wystąpił na masowym wiecu. Podczas zgromadzenia, które odbyło się przed Uniwersytetem Hawańskim, ostrzegał przed… wojną atomową.

W polowym mundurze koloru khaki - jaki zwykł nosić, zanim wskutek ciężkiej choroby przekazał w 2006 roku władzę w kraju swemu bratu Raulowi - Fidel Castro przemawiał 45 minut z tarasowych schodów uczelni. Po raz drugi w ciągu ostatnich tygodni ostrzegł przed niebezpieczeństwem wojny atomowej, która zagrozi światu, jeśli Stany Zjednoczone i Izrael zaatakują Iran.

Według Castro, świat "stoi obecnie w obliczu dwóch wielkich wyzwań: konsolidacji pokoju i uratowania planety przed skutkami zmian klimatycznych".

Były przywódca ani razu nie poruszył w przemówieniu wewnętrznych problemów Kuby.

Od początku lipca Fidel Castro pojawił się już wiele razy na różnych mniejszych, bardziej kameralnych spotkaniach, a 7 sierpnia przemawiał krótko w parlamencie. Ostatnie przemówienie na wiecu wygłosił w święto Rewolucji Kubańskiej, 26 lipca 2006 roku, na kilka godzin przed krwotokiem żołądkowym, po którym lekarze z trudem go uratowali.