Socjaliści z nowych krajów Unii Europejskiej mają dosyć jednostronnych pozycji, zajmowanych przez zachodnich kolegów - czy to w sprawie przyszłości Unii, czy praworządności w Polsce. Zażądali spotkania w tej sprawie z kierownictwem frakcji S&D, Giannim Pittellą - dowiedziała się dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon.

Socjaliści z nowych krajów Unii Europejskiej mają dosyć jednostronnych pozycji, zajmowanych przez zachodnich kolegów - czy to w sprawie przyszłości Unii, czy praworządności w Polsce. Zażądali spotkania w tej sprawie z kierownictwem frakcji S&D, Giannim Pittellą - dowiedziała się dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon.
Europosłowie w Strasburgu /Patrick Seeger /PAP/EPA

Socjaldemokraci z nowych krajów nie chcą "Europy dwóch prędkości" i odrzucają lewicowy projekt Unii jako "superpaństwa", zaprezentowany przez szefów dyplomacji Francji i Niemiec. Nie zgadzają się na takie koncepcje, które uwzględniają tylko interesy sześciu krajów założycielskich.

Niektórzy mówią nawet z irytacją w głosie o "arogancji" i dominacji "tych lepszych". Eurodeputowani z nowych krajów są także przeciwni debacie ws. praworządności w Polsce i wpisywaniu do niej tematu aborcji.

Uważają, że to tylko woda na młyn eurosceptyków. Przykładowo wczoraj polski eurodeputowany SLD Bogusław Liberadzki głosował wbrew stanowisku swojej grupy przeciwko debacie ws. Polski. Liberadzki był przeciwny debatowaniu na ten temat, bo - jak uzasadniał - prace legislacyjne wciąż trwają. A o aborcji, jego zdaniem, w ogóle nie ma sensu debatować, bo nawet nie ma projektu rządowej ustawy w tej sprawie.

Europosłowie z naszego regionu stanowią 1/3 grupy (największą stanowią Rumunii). Po ewentualnym odejściu z powodu Brexitu 20 labourzystów, ich znaczenie znacznie wzrośnie.

My też czegoś chcemy i mamy coś do powiedzenia - przyznaje Liberadzki. 

(abs)