W 56. dniu antyrządowych protestów i w przededniu ogólnonarodowego wiecu oraz blokady parlamentu Bułgaria żyje oczekiwaniem na zmiany. Sondaże w ostatnim miesiącu pokazały, że ponad 60 proc. obywateli popiera protesty. ​Tymczasem premier Bojko Borisow nie zamierza ustępować.

Organizatorzy protestu nazwali środową akcję "wielkim powstaniem narodowym".

W środę po wakacyjnej przerwie ma wznowić pracę parlament. Partia rządząca premiera Borisowa - GERB - zapowiedziała wniesienie pod obrady projektu nowej konstytucji i wniosku o powołanie tzw. Narodowego Zgromadzenia Ustawodawczego, które ma ten projekt rozpatrzyć i przegłosować. Procedura ta może zająć nawet kilka lat i w tym czasie prawdopodobnie rządziłby Borisow.

Dla przedłożenia projektu w 240-miejscowym parlamencie potrzebnych jest 120 głosów, a dla powołania Narodowego Zgromadzenia Ustawodawczego - 160.

Konstytucjonaliści podkreślają wyjątkowo niską jakość projektu. W obliczu tej krytyki Borisow oświadczył, że promując projekt, chciał jedynie stworzyć podstawę do dyskusji. W tym dokumencie można będzie potem zmienić wszystko - powiedział.

Jednak do wtorku GERB potrzebnych 120 głosów wciąż nie zebrała. Kategorycznie przeciwko projektowi wypowiedziały się lewicowa Bułgarska Partia Socjalistyczna i partia tureckiej mniejszości DPS. Jeden z koalicyjnych partnerów w rządzie - partia WMRO - uzależnia poparcie projektu GERB od zapisania w konstytucji zakazu małżeństw jednopłciowych.

Dwoje wicepremierów - Tomisław Donczew i Ekaterina Zachariewa, szefowa MSZ, dało do zrozumienia, że nie wyklucza dymisji rządu i utworzenia gabinetu ekspertów. Borisow jednak kategorycznie tę opcję odrzucił. Pytany we wtorek, co się stanie, jeżeli pomysł nowej konstytucji upadnie, odpowiedział: "Będziemy pracować dalej".

Prezydent Rumen Radew, od początku popierający antyrządowe protesty, oznajmił we wtorek, że "najważniejszym celem społeczeństwa są obecnie dymisje rządu i prokuratora generalnego, uczciwe wybory i nowy pakt zaufania". Radew kategorycznie sprzeciwił się powołaniu rządu ekspertów. Ludzie protestują i chcą dymisji tego gabinetu, końca reżimu Borisowa, a nie jego betonowania poprzez jakiś gabinet ekspertów, który będzie marionetką obecnych władz - powiedział.

W środę w Sofii spodziewane są na demonstracji tysiące osób. Na poprzednim ogólnonarodowym proteście były ich dziesiątki tysięcy. W sierpniu liczba uczestników codziennych demonstracji spadała, lecz protesty nie ustały. Nadal blokowane są trzy kluczowe skrzyżowania w Sofii. Co wieczór na wiecach i marszach zbiera się od kilkuset do kilku tysięcy osób. Organizatorzy zapowiadają dużą mobilizację. Liczą, że potężny protest zmusi Borisowa do odejścia.

Policja na wtorkowej konferencji prasowej poinformowała o zmianach w organizacji ruchu w stolicy, w której spodziewane są autobusy z prowincji. Wyrażono nadzieję, że protesty będą miały pokojowy charakter.