Belgia ma wreszcie oficjalnie nowy rząd. Parlament udzielił wotum zaufania premierowi Yves Leterme'owi, kończąc w ten sposób najdłuższy w dziejach kraju, bo trwający 9 miesięcy, kryzys polityczny. Jego podłożem był konflikt między Flamandami a frankofonami. Ci pierwsi domagają się wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego.

Leterme'owi, który właśnie pod hasłami przekazania regionom większej władzy zapewnił w czerwcowych wyborach swej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej i Flamandzkiej pierwsze miejsce z ponad 800 tys. głosów, aż dwukrotnie nie udało się sformować nowego rządu. Z tego powodu w grudniu król Albert II powierzył poprzedniemu premierowi Guy Verhofstadtowi misję kierowania rządem przejściowym.

Rząd Leterme'a współtworzy pięć ugrupowań: trzy frankofońskie (socjaliści, liberałowie i centryści) oraz dwa niderlandzkojęzyczne (chrześcijańscy demokraci i liberałowie). Z uwagi na istniejące różnice zdań analitycy już teraz przepowiadają nowy kryzys polityczny w połowie roku.

Porozumienie programowe nowej koalicji dotyczy m.in. polityki gospodarczej, imigracji, spraw społecznych i służby zdrowia. Punktem spornym pozostaje jednak wciąż zakres władzy regionów w sprawach podatków, polityki zatrudnienia, zdrowia, rodziny i spraw społecznych oraz ostateczne wyjaśnienie drażliwej kwestii praw językowych i wyborczych frankofonów mieszkających we Flandrii.