U wybrzeży południowej Kalifornii na zachodzie USA doszło do wycieku około 3 tys. baryłek ropy. Utworzyła się długą na ponad 10 km plama na oceanie. Na plaży w mieście Huntington Beach znaleziono martwe ptaki i ryby. Burmistrz miasta Kim Carr określiła wydarzenie jako "potencjalną katastrofę ekologiczną".

Władze 200-tysięcznego miasta poinformowały, że ropa wyciekła na tamtejszą plażę. Znaleziono martwe ptaki i ryby.

"Obecnie plama ropy mierzy około 5,8 mili morskiej (ok. 10,5 km) długości" - przekazały władze w komunikacie cytowanym przez stację CNN.

Burmistrz Huntington Beach Kim Carr wyjaśniła, powołując się na informacje straży przybrzeżnej, że wyciek może być wynikiem uwolnienia ropy w procesie jej wydobywania na oceanie w pobliżu Huntington Beach.


"Amerykańska Straż Przybrzeżna kieruje działaniami podjętymi z powodu wycieku obejmującego około 5,8 mil morskich pomiędzy Huntington Beach Pier a Newport Beach. Wyciek nastąpił prawdopodobnie w rezultacie uszkodzenia rurociągu z zakładu obsługiwanego przez Beta Offshore" - pisze dziennik "Times of San Diego".

Jak podkreśla gazeta, wyciek spowodował poważne szkody ekologiczne w wodach u wybrzeży Huntington Beach.

"Sprzęt do skimmingu (technika usuwania ropy z powierzchni wody - PAP) i wysięgniki zostały rozmieszczone, aby zapobiec przedostaniu się ropy do rezerwatu Bolsa Chica i terenów podmokłych Huntington Beach (...)" - podkreśla "Times of San Diego".

Smuga ropy została po raz pierwszy zauważona w sobotę po godzinie 9 czasu lokalnego. Straż przybrzeżna oceniła wyciek jako poważny.