Już tylko jeden dzień został gminom na powiadomienie rodziców, uczniów i kuratoria o planowanych likwidacjach szkół podstawowych w nowym roku szkolnym. Większość szkół, które przestaną istnieć to małe wiejskie placówki, na których utrzymanie gmin zwyczajnie nie stać. W Głotowie na Warmii i Mazurach rodzice walczą o pozostawienie we wsi podstawówki.

Przy likwidacji szkół MEN kieruje się głownie wskaźnikami demograficznymi. A te wyraźnie mówią, że przez najbliższe 15 lat liczba uczniów będzie się zmniejszać. Jak wobec tego radzą sobie samorządy? Czasem wystarczają oszczędności. W pokarpackiem redukuje się ilość klas. Dzieci w swojej wsi chodzą do szkoły przez pierwsze trzy lata, potem dojeżdżają do większej miejscowości. W Winiarach w świętokrzyskiem rodzice po wielomiesięcznym proteście zawiązali stowarzyszenie, które przejęło szkołę od gminy. Powstał jednak problem prawny, nie wiadomo bowiem kto ma płacić nauczycielom - nadal gmina czy też nowe stowarzyszenie. "Gmina nam w ogóle nie dała pieniędzy i do dzisiejszego czasu żadna kwota nie została przeznaczona z zeszłorocznej subwencji na dzieci" – powiedziała reporterowi sieci RMF FM jedna z członkiń stowarzyszenia. W Małopolsce zagrożonych likwidacją jest ponad 20 placówek. Na czarnej liście nie ma jak na razie szkół z gminy Mszana Dolna, chociaż zmniejsza się w nich liczbę pracowników administracyjnych. Najgorzej jest tam, gdzie wieś oddalona jest od najbliższej szkoły o kilka lub kilkanaście kilometrów a pieniędzy nie ma nawet na dowóz. Faktem jest również, że wielu podstawówek w Polsce już by nie było, gdyby nie protesty, okupacje budynków gmin, czy referenda w sprawie odwołania lokalnych władz. Na przykład w Głotowie na Warmii i Mazurach ważą się losy szkoły podstawowej. Radni mają podjąć decyzję o przyszłości placówki. "Gmina bankrutuje, naszymi dziećmi budżet ceruje" – taka jest opinia protestujących przeciwko likwidacji szkoły rodziców. Rodzice wraz z dziećmi nie wyobrażają sobie, żeby istniejąca od kilkudziesięciu lat szkoła mogła zostać zlikwidowana. "Tu się czuje jak w rodzinie, wszyscy się znamy w tej szkole” – powiedział jeden z uczniów. "Ta szkoła powinna być prowadzona przez inne podmioty a nie gminę" – uważa zastępca burmistrza Leszek Polak. Gdyby się tak jednak nie stało, to, jak przyznaje Polak, szkolni nauczyciele zasilą szeregi miejscowych bezrobotnych. Warto dodać, że według norm ministerstwa w wiejskiej klasie powinno być przynajmniej 18 dzieci. W samej Małopolsce szkół, które nie spełniają tego kryterium jeszcze blisko 200.

Foto RMF FM

13:45