Polska po czterech latach pana rządów nie jest państwem dobrobytu - powiedział poseł Lewicy Adrian Zandberg, zwracając się do premiera Mateusza Morawieckiego podczas debaty nad jego wtorkowym expose.

Przysłuchiwałem się uważnie przemówieniu pana premiera Morawieckiego i usłyszałem parę słów ładnych, parę słów pięknych, a nawet kilka słów słusznych, z którymi się zgadzam, kiedy pan premier mówił o dobrobycie, kiedy pan premier mówił o nowoczesności. Bardzo pan pięknie mówił, panie premierze i byłbym nawet uwierzył w to, że pan będzie budować nowoczesne państwo dobrobytu, gdyby nie jeden mały techniczny szkopuł - pan już rządził panie premierze i to rządził pan przez kilka lat - mówił Zandberg w Sejmie.

Poseł Lewicy zaznaczył, że Morawiecki nie może także się odcinać od poprzedniego rządu. Trochę bardziej niż pana dzisiejsze obietnice interesuje mnie to, jakim był pan premierem do tej pory - powiedział.

Zandberg odniósł się do słów premiera dotyczących państwa dobrobytu. W państwie dobrobytu są tanie mieszkania na wynajem dostępne dla każdego. W państwie dobrobytu są dobrze dofinansowane publiczne szpitale. W państwie dobrobytu jest naprawdę bezpłatna ochrona zdrowia i naprawdę bezpłatna edukacja. W państwie dobrobytu każdy czuje się bezpieczny na ulicy, a nie jest ofiarą bicia i wyzwisk ze strony prawicowych fanatyków, jak to miało miejsce niedawno całkiem niedawno pod pańskimi rządami w Białymstoku - wyliczał.

Zandberg: Z naszej gospodarki ciągle wycieka rzeka pieniędzy

Zandberg podkreślił także, że nowoczesne państwo dobrobytu szanuje pracowników i związki zawodowe, a podatki płacą wielkie korporacje, a nie tylko pracownicy i małe firmy. Polska tak nie wygląda, panie premierze, po czterech lata pańskich rządów. Polska nie jest po czterech latach pana rządów państwem dobrobytu - ocenił polityk Lewicy.

Pod waszymi rządami nadal kwitną śmieciówki, nadal jest łamane na masową skalę prawo pracy. Mieliście cztery lata, żeby to zmienić. To nie było kosztowne. A jednak tego nie zrobiliście - mówił Zandberg. Wypomniał także premierowi, że w kwestii mieszkań jego rząd "mydlił oczy". Zamiast powołać publiczny podmiot odpowiedzialny za budowę mieszkań, opowiadaliście bajki, że problem mieszkaniowy rozwiążą prywatni deweloperzy - twierdził.

ZOBACZ: Jarosław Kaczyński: Wolność, zaufanie i rodzina służą ciągłości polskiego narodu

Adrian Zandberg wyliczał także, że rząd Morawieckiego nie zadbał o służbę zdrowia, mimo zapowiedzi. Obiecaliście lekarzom-rezydentom, że podniesiecie wydatki do europejskiego minimum, do 6 proc. PKB. Uwierzyli wam i przerwali protest. I co się okazało? Oszukaliście ich - mówił.

Jeden z liderów Lewicy stwierdził, że polski budżet “utrzymują pracownicy i mali przedsiębiorcy", a pod rządami PiS “amerykańskie czy niemieckie firmy nadal nie płacą podatku dochodowego".

Specjaliści alarmują, że z naszej gospodarki ciągle wycieka rzeka pieniędzy. Te pieniądze, których potrzeba na szpitale, na szkoły, na podwyżki dla nauczycieli - one tam są, ale wy boicie się po nie sięgnąć - mówił Zandberg. Zapytał także premiera, czy pieniądze na nowe programy znowu weźmie od pracowników i gospodarstw domowych, skoro boi się opodatkować korporacji.

Poseł Lewicy stwierdził także, że rząd PiS działa "na telefon" z ambasady USA. Gdzie jest podatek od platform cyfrowych? Wycofaliście się, bo kazał wam to zrobić Mike Pence. Tak samo było z Uberem czy z listą leków refundacyjnych - mówił. Premier nie chce o tym słuchać. Z całej Polski zrobił specjalną strefę ekonomiczną - powiedział Zandberg. 

Zandberg zapowiedział także, że Lewica nie zgodzi się “na wpisanie przywilejów sektora bankowego do konstytucji", odnosząc się do propozycji Morawieckiego dotyczącego PPK I IKE. Miałem wrażenie, że pan premier zrzucił maskę i pokazała się stara twarz, twarz premiera-bankstera, bo te plany kapitałowe to jest system, który polega na tym, że biedni dopłacają do bogatych. To jest kolejny skok sektora prywatnego na publiczną kasę w interesie banków - ocenił.

Adrian Zandberg o katastrofie klimatycznej

W expose nie było informacji, jak rząd chce Polskę przygotować na czekające nas spowolnienie gospodarcze, jak zabezpieczyć środki na program 500 plus, zamiast konkretów znalazły się fasadowe propozycje ws ochrony środowiska - mówił Zandberg.

Wskazywał też, że grozi nam katastrofa klimatyczna, a jeśli nie powstrzymamy zmian klimatu, czeka nas fala migracyjna na północ "jakiej świat dotąd nie widział". Musimy naprawdę zainwestować duże publiczne środki w nasza gospodarkę tak, żeby nie niszczyć środowiska - apelował Zandberg. Zauważył jednocześnie, że w expose nie znalazły się jednak konkrety na ten temat, a zamiast tego fasadowe propozycje.

Wyższe płace w budżetówce, większe nakłady na służbę zdrowia

Adrian Zandberg przedstawił także zręby programu Lewicy. Zapowiedział, że jego ugrupowanie nie chce podwyższania wydatków na armię. Te pieniądze są potrzebne na szpitale i na szkoły. Na porządne funkcjonowanie polskiego państwa - mówił.

Poseł zapowiedział, że jego ugrupowanie chce zwiększenia wydatków na służbę zdrowia do poziomu 7,2 proc. PKB. Zaproponujemy też ustawę, która wprowadzi leki na receptę za 5 złotych. Bo to jest moralny skandal, że w Polsce osoby uboższe rezygnują z leczenia. Że biedni żyją o kilkanaście lat krócej niż bogaci - mówił.

Zandberg powtórzył także, że należy dbać o pracowników państwowych - z tego względu Lewica chce podwyższenia płac w budżetówce do minimum 3,5 tys. zł.

Polityk wyliczał także, że istotna jest także płaca minimalna, jednak w odróżnieniu od PiS, nie zamierza jej sztucznie ustalać na konkretnym poziomie. Lewica zaproponuje nowy mechanizm: powiązanie płacy minimalnej ze średnim wynagrodzeniem. To odpowiedzialny mechanizm, dzięki któremu płace pójdą w górę. Wszystkie płace. Za wiedzę, za poświęcenie i ciężką pracę trzeba porządnie płacić - mówił.